W jednej z rozmów na początku kadencji prosiła nas Pani o 100 dni „spokoju”, ten czas minął 7 marca. Ostatni obszerny wywiad z Panią dla czytelników „Wieści Lubońskich” przeprowadziliśmy 24 października 2014 r., podczas kampanii wyborczej (czytaj „Informator Wyborczy WL” str. 30).
„Wieści Lubońskie”: Jak po 100 dniach urzędowania na stanowisku burmistrza miasta, teraz z bliska, ocenia Pani ogólną sytuację Lubonia, stan finansowy miasta oraz kondycję i kompetencje podległych urzędników?
Małgorzata Machalska: Kondycja finansowa miasta jest trudniejsza niż można było ją oceniać, będąc radnym czy mieszkańcem. Kiedy się wchodzi w szczegóły spraw, poznaje liczbę wniosków, choćby tych o odszkodowania za przejęte grunty, widać jak trudno zrealizować wszystkie zobowiązania, które miasto posiada. Ilość i zakres wydatków, w tym oświatowych, liczba obowiązków dokładanych miastu jest tak znaczna, że dopięcie budżetu nie jest zadaniem łatwym. Jako radna byłam większą optymistką. Wydawało mi się, że więcej rzeczy jest możliwych, wszystko jest prostsze i niekiedy tłumaczenia Burmistrza nie były dla mnie w pełni przekonywujące. Teraz, kiedy muszę sama tych wyjaśnień udzielać i rozstrzygać różne sprawy, wiem, że nie jest to łatwe. Sytuacja finansowa miasta nie jest dobra, patrząc choćby na potrzeby inwestycyjne i środki, które można na nie przeznaczyć. Wiem, jakie podejście i żądania mają radni, choćby w zakresie inwestycji. Będąc po drugiej stronie i znając wszystkie szczegóły wiem, że nie wszystko jest takie proste, jakby się wydawało. Jeśli chodzi o pracę urzędu, to stwierdziłam, że mamy bardzo kompetentnych urzędników i świetną załogę, która dobrze współpracuje. Są pewne kwestie, które wymagałyby lepszej współpracy pomiędzy wydziałami, ale nad tym pracujemy. Mamy pomysły pewnych zmian organizacyjnych w związku z pracą Wydziałów: Inwestycyjnego, Komunalnego, Zagospodarowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska.
„WL”: Proszę możliwie najkrócej scharakteryzować rządy, jakie w najbliższych czterech latach będą sprawowane w Luboniu pod Pani kierunkiem?
M.M.: Planuję rządzić w sposób otwarty i przejrzysty, z pełną komunikacją z mieszkańcami. Powoli już to realizuję. 18 marca jest spotkanie z mieszkańcami Żabikowa. Będą cykliczne w poszczególnych rejonach miasta. Tak więc otwartość i większy przepływ informacji. Od początku przyjęłam zasadę, że „wchodzę” we wszystkie sprawy miasta i o wszystkich chcę wiedzieć.
„WL”: Czyli realizuje Pani program wyborczy burmistrza Dariusza Szmyta z 2002 r. – spotkań cyklicznych z mieszkańcami?
M.M.: Być może. Mam nadzieję, że skutecznie.
„WL”: Na jedno z pytań zadanym przez mieszkańców (patrz: „WL” 01-2015 str. 17) – Dlaczego Forum Obywatelskie Luboń (FOL) zagarnęło wszystkie stanowiska we władzy miasta? – odpowiedziała Pani, że to nieprawda. Jednak we władzy wykonawczej burmistrzowie przynależą do FOL. We władzach stanowiących (RML) i jednocześnie kontrolnych (Komisja Rewizyjna), wszystkie kluczowe stanowiska, czyli przewodnicząca RML oraz przewodniczący wszystkich 6. Komisji RML, to członkowie FOL. Nawet w Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (ciało, które nie jest bezpośrednim i oficjalnym organem władzy) wymieniono przewodniczącego na przedstawiciela FOL. Odwołując się także do praktyki parlamentarnej, gdzie w ścisłym prezydium Sejmu RP znajdują się przedstawiciele różnych ugrupowań, także opozycyjnych, w Luboniu wszyscy zastępcy są z Klubu Radnych „Forum”. W odpowiedzi mówiła Pani też, że wynika to z matematycznej przewagi. Przypomnijmy FOL ma 14 mandatów, LIO – 3, a ML i FMNCL po 2 mandaty. Proszę powiedzieć, gdzie i jaką władzę mają ci nie związani z FOL i FMNCL, czyli klubem Forum?
M.M.: Jest jedenwiceprzewodniczący komisji, to osoba nie związana z Forum – Adam Dworaczyk – oraz jeden sekretarz komisji. W przypadku braku obecności przewodniczącego komisji to on prowadzi obrady.
„WL”: Jaką wiceprzewodniczący ma władzę? – Jedynie zastępczą funkcję. Nawet patrząc według takiego klucza, to Adam Dworaczyk też wywodzi się z Forum Obywatelskiego i aż do końca 6. kadencji był z wami w ugrupowaniu i klubie radnych.
M.M.: Tak, ale to dawne czasy. W klubie chyba był, ale startował w wyborach z Lubońskiej Inicjatywy Lubońskiej i to jest dla mnie wiążące. Nie da się zaprzeczyć – rzeczywiście faktycznego udziału we władzach osoby spoza FOL nie mają. Taki podział faktycznie został przyjęty, tak radni głosowali.
„WL”: W dwóch komisjach Rady Miasta: Sfery Społecznej oraz Ochrony Środowiska 100% składu to członkowie jedynie FOL. W ważnej z punktu widzenia kontroli, m.in. burmistrzów, Komisji Rewizyjnej jedynie Andrzej Okupniak jest spoza Klubu „Forum”, a przewodniczy jej po raz kolejny najmłodszy kolega radny z ekipy rządzącej. Co Pani myśli o inicjatywie „Fundacji Batorego”, która planuje przekonać władze, by wprowadzić przepis gwarantujący przewodnictwo Komisji Rewizyjnej opozycji, w myśl zasady, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie, o czym pisaliśmy w „WL” 12-2014, na str. 18 w artykule „Komisje rewizyjne dla opozycji!”
M.M.: Dla mnie jako prawnika jest jasne, że postulaty Fundacji Batorego są słuszne i jeśli takie przepisy wejdą w życie, będą oczywiście respektowane i u nas. Póki co, wykorzystaliśmy przewagę głosów w Radzie, która spowodowała, że przewodniczącym Komisji Rewizyjnej został Patryk Bartkowiak. Takie stanowisko wypracowaliśmy, przyjęliśmy taką właśnie strategię i zgadzam się, że nie jest ono spójne z tym, co głosi Fundacja Batorego. W przyszłości nie wykluczam zmiany. To natomiast, że w Komisjach Sfery Społecznej i Ochrony Środowiska nie ma radnych spoza FOL, wynika z tego, że radni z innych ugrupowań nie zgłosili swojego akcesu. Jeśli chodzi o Komisję Rewizyjną, to jej skład również wypływa z wniosków, jakie składali radni. Osoby, które w niej są, to ci, którzy zgłosili się jako pierwsi. W momencie, kiedy Rada głosowała nad składem Komisji Rewizyjnej, kolejne osoby, w tym Marek Samulczyk, który zgłosił się w dniu sesji RML, nie weszły do komisji, bo miejsca w niej były już zarezerwowane. Głosowanie nad kandydaturą pana Marka Samulczyka podczas sesji było więc bezprzedmiotowe, bo liczba osób, które mogły wejść w skład komisji, była już wyczerpana.
„WL”: Bezwzględna większość, jaką FOL posiada oraz wykazana wyżej pełna władza we wszystkich organach samorządowych Lubonia to luksus, jakiego nigdy w historii żadne z ugrupowań w mieście nie posiadało. Macie samodzielną przewagę 66,67% głosów (14/21), a klubową 16/21 (76,19%), dającą możliwość zrealizowania wszelkich pomysłów, przeprowadzenia każdej reformy, wprowadzenia takich zmian w Luboniu jak, dla obrazowego porównania, dokonywali decydenci w komedii „Miś”, przenosząc np. jezioro w miejsce bloków i odwrotnie. To wielki potencjał zaufania społecznego, nieograniczone możliwości. Jak zamierzacie to spożytkować?
M.M.: Chcemy opracowywać najlepsze, naszym zdaniem, rozwiązania i cieszymy się, że nie będzie sytuacji, w której ktoś z powodów politycznych mógłby chcieć je, tylko dla zasady, negować. To, że posiadamy większość nie ma, według mnie, wpływu na jakość pracy czy na sposób podejmowania decyzji. Gdybyśmy mieli mniejszość w Radzie, forsowalibyśmy takie same decyzje. Czy mając taki komfort pracy, będziemy podejmować decyzje, które normalnie nie byłyby zaakceptowane przez całą Radę? Nie. Przełóżmy to na jakąś konkretną sprawę. Weźmy np. projekt planu zagospodarowania przestrzennego. Jak było dotąd? Radnych trzeba było przekonywać, co do zasadności wprowadzenia zmian. Dla funkcjonowania miasta miejscowe plany to najważniejsza kwestia. Nie zmieniam sposobu pracy tylko dlatego, że wiem, iż rozwiązanie spokojnie przejdzie. Nie umieszczam w planie zapisów, o których wiem, że rozsądny radny z opozycji nigdy by na nie nie przystał. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Przewaga w Radzie nie wpływa na sposób pracy i jakość decyzji. Ona jedynie mnie mobilizuje, bo ponoszę większą odpowiedzialność. Nie będę się mogła kiedyś wytłumaczyć, że zrobiłam tak czy inaczej ze względu na jakiś kompromis. Jest oczywiste, że przewaga w Radzie ułatwia pracę, ale nie zmienia podejścia do niej.
„WL”: Jednak, czy mając taki komfort, jak obecnie, nie będziecie Państwo chcieli przeprowadzić zmian wykraczających poza zarządzanie? Możecie zrobić dla miasta dużo więcej niż władze wcześniejsze, bo nie jesteście niczym ograniczeni.
M.M.: Oczywiście, że to wykorzystam, ale nie do tego, by forsować rzeczy, które przy większej opozycji nie przeszłyby dlatego, że są to złe decyzje. Jeżeli decyzja rozwojowa jest dobra, to w ogóle nie zakładam, że tzw. opozycyjni radni zagłosują przeciw. Każda dobra decyzja powinna się wybronić, nawet wtedy, gdy nie mamy większości. Rura w ulicy nie jest polityczna.
„WL”: Była Pani w poprzedniej kadencji przewodniczącą Komisji Organizacyjno-Prawnej RML, w której prace nad nowelizacją Statutu Miasta trwały kilka lat – ostatecznie przyjęte 24 kwietnia 2014 r., czyli kilka miesięcy przed wyborami samorządowymi. W myśl tej „lubońskiej konstytucji” (par.18, pkt. 4), podczas pierwszej sesji RML ustępujący burmistrz składa nowej radzie sprawozdanie o stanie miasta oraz przedstawia szczegółowe informacje o wydanych decyzjach i podjętych działaniach w okresie od ostatniej sesji RML, czyli kiedy tylko on sprawował władzę w mieście (w tym przypadku miesiąc pomiędzy 30 października a 27 listopada). Takiego sprawozdania nie było. Jak, jako prawnik, skomentuje Pani ten fakt złamania zapisu Statutu Miasta?
M.M.: Z pytaniem, dlaczego takiego sprawozdania nie było, należało by się zwrócić do burmistrza Dariusza Szmyta. Owszem, statut zawiera taki zapis, nie przewiduje natomiast sankcji. Uważam, że nie było takiej potrzeby, bo już na kolejnej sesji, zapytana o to przez radnego Marka Samulczyka, zadeklarowałam, że przygotuję raport o stanie miasta. Został on opracowany i przedstawiony radnym oraz jest już opublikowany na stronie Urzędu Miasta.
„WL”: Nie pytamy o raport o stanie miasta, ale o złamanie Statutu Miasta, czyli niezłożenie sprawozdania przez władzę poprzedniego burmistrza z ostatniego miesiąca jego działalności, kiedy samodzielnie sprawował władzę. Nie było go w programie sesji.
M.M.: Porządek obrad pierwszej sesji został nam przesłany przez komisarza wyborczego, który nie ujął tego punktu.
„WL”: A Pani jako była przewodnicząca Komisji Organizacyjno-Prawnej, teraz burmistrz, nie wystąpiła z propozycją rozszerzenia porządku obrad o ten punkt Statutu, by wypełnić zapis lokalnego prawa?
M.M.: Nie sprawdzałam, czy możemy się zwracać do komisarza wyborczego o rozszerzenie porządku obrad. Mogłabym o to zawnioskować na sesji, ale musiałabym mieć wcześniej sygnał od Dariusza Szmyta, że chce takie sprawozdanie złożyć, a tego nie było.
„WL”: Niezbyt wygodne może pytanie, bo nikt nie lubi rozmawiać o swoich zarobkach, ale burmistrz otrzymuje pensję z podatków obywateli miasta i wszystko powinno być jawne i jasne. Jednym ze składników początkowej Pani pensji – ponad 11,5 tys. zł – jest aż 35% dodatek specjalny. Jakie to, wykraczające poza zakres obowiązków zadania specjalne, Rada postawiła Pani lub zobowiązała się Pani wykonać dla miasta, za to dodatkowe wynagrodzenie? Ostatni taki przypadek miał miejsce podczas kadencji 2002-2006, kiedy burmistrz Włodzimierz Kaczmarek zobowiązał się przed Radą Miasta – dysponentem publicznych pieniędzy – zorganizować dodatkowe dofinansowanie w wysokości bodaj 3 mln zł z Totalizatora Sportowego, do budowy hali widowiskowo-sportowej, na co dostał dodatek specjalny 35%. Po roku, w związku z niewywiązaniem się ze zobowiązania, jakie musiał przedstawić Radzie, sam zaproponował obniżenie tego dodatku specjalnego do standardu – 20%.
M.M.: Dodatek specjalny, jakiego mi udzielono, nie był obwarowany realizacją jakichś specjalnych zadań przeze mnie. Dostałam go tak naprawdę a conto. Wynagrodzenie przyznała mi Rada Miasta. Myślę, że kalkulacja dodatku specjalnego zmierzała do tego, by moje wynagrodzenie nie odbiegało zasadniczo od tego, jakie miał Dariusz Szmyt.
„WL”: Drugim zastępcą burmistrza został Mateusz Mikołajczak, który będzie się zajmował m.in. sprawami oświaty w mieście. Jest on też głęboko zaangażowany w powstawanie nowej, prywatnej szkoły, a właściwie zespołu szkół podstawowej i gimnazjum w Luboniu (pisaliśmy o tym we wrześniu 2014 r. na str. 4 – „Wyjątkowa szkoła”). Czy nie dostrzega Pani konfliktu interesów pomiędzy zadaniami miasta w zakresie oświaty i równoległym prowadzeniem przez tę samą osobę inwestycji w ramach fundacji „Siewca” im. bł. Edmunda Bojanowskiego, w której M. Mikołajczak jest prezesem zarządu?
M.M.: Ustaliłam z Mateuszem Mikołajczakiem, że jeśli taki konflikt interesów będzie już realny, to zrezygnuje z funkcji zastępcy burmistrza, gdyż, jak mi powiedział, docelowo chce być dyrektorem tej szkoły. Natomiast jest to inwestycja tak odległa w czasie, że póki co mogę się cieszyć jego wiedzą, kompetencjami i zaangażowaniem. W tej chwili nie podejmuje on żadnych czynności związanych z inwestycją budowy szkoły. Inwestycja jest na wstępnym etapie. Póki co, nie ma konfliktu interesów. Będzie, np. wtedy, kiedy pojawi się kwestia podjęcia decyzji o przyznaniu tej placówce statusu szkoły publicznej, kiedy pojawią się wnioski w tej sprawie i coś będzie zależało od miasta. Na razie jesteśmy na etapie wywołania zmiany Studium Zagospodarowania Miasta, w którym jest zapis „usługi kościelne”. Aby mogła tam powstać szkoła, muszą być „usługi oświaty”. To zajmie już choćby rok. Potem będzie zmiana planu zagospodarowania przestrzennego i dopiero po niej można się starać o pozwolenie na budowę.
„WL”: Ubiegłoroczny budżet domknięto niespotykanym w historii Lubonia kredytem w wysokości aż 11 mln zł. Zadania, jakie postawiła Pani w budżecie na 2015 r., będą skutkowały kolejnym zaciągnięciem zobowiązań finansowych w zapowiadanej kwocie 7,5 mln zł. Jakie są perspektywy finansowe dla Lubonia na kolejne lata Pani kadencji, i jak mają się do tego plany głównie inwestycyjne, jakie chce Pani realizować?
M.M.: Nie wykluczam, że dla celów realizacji planów inwestycyjnych, choćby budowy Szkoły nr 5, będzie potrzeba zaciągnięcia dalszych kredytów (celowych), natomiast trudno obecnie mówić o kwotach, ponieważ dopiero przymierzamy się do zmiany Studium i w dalszej kolejności planów. Nie prowadzimy jeszcze rozmów z żadnym potencjalnym partnerem, gdyby pójść ścieżką partnerstwa publiczno-prywatnego, więc o konkretnych kwotach nie ma w tej chwili mowy. Tym samym trudno też mówić o wysokości kredytów.
„WL”: Zakładając, że miasto nie będzie budować nowej szkoły w 2016 r., a skupi się na kończeniu inwestycji rozpoczętych i bieżących, to czy będzie potrzebny kredyt?
M.M.: Póki co, środki które mamy, są wystarczające. Natomiast jeśli chcielibyśmy poszerzyć zakres inwestycji, na pewno będzie potrzebny kredyt.
„WL”: Wiemy, że trwają prace nad przygotowaniem nowej hierarchizacji budowy ulic w Luboniu. Czym nowy dokument będzie się różnił od autorskiego projektu śp. Włodzimierza Kaczmarka? Jak nowa hierarchizacja będzie się miała do kolejności budowy ul. Wschodniej i al. Jana Pawła II, które w zobowiązaniu przedwyborczym z FMNCL Pani podpisała?
M.M.: Dokument faktycznie powstaje. Na pewno będzie zaktualizowany, czyli będzie posiadał dane odpowiadające stanowi na dziś, jeśli chodzi o liczbę mieszkańców, podmiotów na danej ulicy, samochodów, infrastrukturę, stan własności gruntów. Czy zachowamy poprzednie algorytmy, nie wiem. Bazujemy na tym dokumencie jako na autorskim opracowaniu, które ma przemyślaną konstrukcję. Może trzeba będzie zmienić jakieś wskaźniki lub dodać nowe. Na tym etapie trudno powiedzieć, jak nowy dokument będzie się różnił od poprzedniego. Zbieramy dane wyjściowe w Wydziale Komunalnym. Prosiłam o ustalenie, które z dróg mają uregulowany stan prawny. W jakiej części? Ile potrzebujemy pieniędzy, by wszystkie grunty wykupić? Jaki jest stan infrastruktury w tych ulicach? Słowem, totalna inwentaryzacja dróg gruntowych. Kiedy materiał będzie wypracowany na tyle, że będzie można nad nim dyskutować, skierujemy go do Komisji Komunalnej Rady Miasta.
„WL”: Spodziewa się Pani, że nowa hierarchizacja będzie rewolucyjna?
M.M.: Nie sądzę, raczej będzie to uaktualnienie. Ul. Wschodnia i al. Jana Pawła II. będą poza hierarchizacją. To przyjęto już w poprzedniej kadencji, kiedy Rada Miasta podjęła decyzję o przygotowaniu projektów dla tych ulic. Decyzje wprowadzono do budżetu poza hierarchizacją. Te ulice są, i były w poprzedniej kadencji, traktowane na innych zasadach.
„WL”: Jakie są realne szanse budowy głównych ulic w NCL (Wschodniej, al. Jana Pawła II) w terminach, które wyznacza aktualność istniejących projektów oraz pozwoleń na budowę ważnych 3 lata od 2014 r.?
M.M.: Nie ma konieczności zakończenia budowy ulic w terminie ważności pozwolenia. Z tego, co mi wiadomo, przepisy wymagają, żeby inwestycja była rozpoczęta do czasu utraty pozwolenia na budowę. Wystarczy więc wkopanie łopaty czy wytyczenie geodezyjne. Mówię o pierwszej czynności w rozumieniu prawa budowlanego, czyli wpisie do dziennika budowy. Co do tego, że inwestycja zostanie rozpoczęta, jesteśmy pewni. Już mamy pozwolenie na budowę oświetlenia, zakończyliśmy prace na ul. Cieszkowskiego umożliwiające wpięcie się w kanalizację deszczową. Przetargi na budowę kanału deszczowego i na budowę drogi będą ogłaszane jeszcze w tym roku.
„WL”: Konflikt w Spółdzielni Mieszkaniowej „Spójnia” (byłe mieszkania Zakładów Ziemniaczanych) dotyczy kilkuset mieszkańców Lubonia i jest problemem społecznym (miejskim). Czy i jak zamierza się Pani angażować w tę sprawę i podobne konflikty?
M.M.: Na pewno miasto nie będzie ingerowało w wewnętrzne sprawy spółdzielni (konflikt pomiędzy Zarządem i Radą Nadzorczą czy członkami). To jest odrębny podmiot prawny. Od tego są władze nadzorcze, czyli Krajowy Związek Spółdzielczy. Oczywiście nas to dotyczy. Martwi mnie, że w mieście dochodzi do takich rzeczy. Z tego co mi wiadomo, Zarząd spółdzielni jest, Rada Nadzorcza została ostatnio wyłoniona, władze więc są. Mam nadzieję, że konflikty ucichną.
„WL”: PKP zerwało umowę z wykonawcą robót kolejowych w Luboniu. Firma wycofała się z placu budowy, nie kończąc inwestycji, m.in. najbardziej dokuczliwego remontu wiaduktu kolejowego w ul. Powstańców Wlkp., który od dawna skutkuje konsekwencjami komunikacyjnymi i społecznymi w Luboniu. Jak miasto zamierza wyegzekwować straty wynikające z tego tytułu (niedotrzymane terminy, komplikacje komunikacyjne itp.)?
M.M.: Na razie obserwujemy rozwój sytuacji, bo dotarły do nas słuchy, że generalny wykonawca uznał odstąpienie PKP od umowy za nieskuteczne. A więc jest spór pomiędzy stronami co do tego, czy umowa nadal wiąże. To co dla nas było ważne – otwarcie wiaduktu, niepewne w momencie, gdy PKP odstąpiło od umowy – udało się rozwiązać. Zachodziły obawy, że wykonawca, opuszczając plac budowy, zostawi roboty w takim stanie, że obiekt będzie zamknięty przez długie miesiące. Dzięki komunikacji z wykonawcą i z PKP oraz działaniom Mikołaja Tomaszyka doprowadzono do stanu, że zakończono roboty w zakresie, w którym można było wiadukt otworzyć (na tej decyzji mogły zaważyć dwa dni pracy, które pozostawały do osiągnięcia tego stanu). Było też ryzyko, że firma, która stawiała znaki drogowe dotyczące objazdów, na skutek nieuregulowania z nią należności, usunie je. By nie stwarzać zagrożenia, byliśmy gotowi sami je postawić. Na szczęście nie było to konieczne, bo prace zostały zakończone. Poprosiliśmy o dokumenty potwierdzające dopuszczenie wiaduktu do ruchu drogowego i zażądaliśmy zmiany sposobu zabezpieczenia przejścia dla pieszych (była jedynie taśma). Oczekuję na reakcję ze strony wykonawcy. Ponieważ sami jesteśmy zaskoczeni tą sytuacją, nie wypracowaliśmy jeszcze możliwości prawnych egzekwowania naszych roszczeń. Na pewno, jeśli będą takie możliwości, wykorzystamy je. Będę pilnowała, by konsekwencje tego sporu były dla nas jak najmniejsze.
„WL”: Przed wyborami często korzystała Pani z łam „Wieści”, by kontaktować się z mieszkańcami. Niektórym tych artykułów brakuje.
M.M. Mnie również i ubolewam nad tym, że nie mam czasu, by spokojnie usiąść i podzielić się przemyśleniami. Praca tutaj, jeżeli chce się angażować i mieć pełną wiedzę, przynajmniej ogólną, na temat tego, co się w mieście dzieje, powoduje, że czasu na podsumowywanie, opisywanie jej, już nie ma. Myślę, że to stan tymczasowy. Póki co, zapraszam na moje spotkania z mieszkańcami i mam nadzieję, że dyskusja podczas nich będzie merytoryczna.
PPR & HS