Jacek Nawrocik (z prawej) oprowadził uczestników podróży po okolicznościowej ekspozycji w żabikowskim muzeum i wprowadził w temat obozów RAB, w środku Matthias Diefenbach – kulturoznawca z Europejskiego Uniwersytetu Viadrina
fot. Paweł Wolniewicz
Polsko-niemiecka podróż szlakiem obozów pracy (Reichsautobahnlager) przymusowej dla Żydów wzdłuż budowanej wówczas autostrady na odcinku od Poznania do Świecka, w poszukiwaniu informacji dotyczących historii nazistowskich lagrów oraz dowiedzenia się, w jaki sposób upamiętniono historię tych miejsc martyrologii po 1945 r.
W środę, 28 września w ramach projektu „Praca przymusowa między Frankfurtem nad Odrą a Poznaniem Autostrada” – obozy pracy dla Żydów, radzieckich więźniów wojennych i innych pracowników przymusowych budowanej autostrady Rzeszy w latach 1940-1945, 20-osobowa grupa dziennikarzy, historyków i regionalistów z Polski i Niemiec podążała wzdłuż autostrady A2 na odcinku od Lubonia do Świecka. Partnerami projektu są Instytut Historii Stosowanej – Społeczeństwo i Nauka w Dialogu, Frankfurt nad Odrą i Muzeum Martyrologiczne w Żabikowie. Kierownikiem badawczego projektu finansowanego ze środków Fundacji „Pamięć, Odpowiedzialność, Przyszłość” oraz Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej jest Matthias Diefenbach – kulturoznawca z Europejskiego Uniwersytetu Viadrina, natomiast koordynatorem na terenie Wielkopolski Michał Maćkowiak – pracownik Muzeum w Żabikowie.
Spotkanie w muzeum
Spotkaliśmy się rano, w Muzeum Martyrologicznym w Żabikowie, gdzie powitali nas dyrektor Anna Ziółkowska oraz Matthias Diefenbach. Następnie pracownik muzeum – Jacek Nawrocik – oprowadzając po okolicznościowej ekspozycji, wprowadził nas w temat wspólnej podróży – wspominając m.in., że obozy autostradowe to ślepy zaułek badań historycznych, niemal zupełnie nieznany fragment, którym zajmują się jedynie lokalni badacze i pasjonaci. Innymi słowy, bardzo często jedynymi wskazówkami na ten temat jest pamięć lokalnej społeczności. To właśnie owi pasjonaci odkrywają pozostałości i ledwo widoczne ślady po sieci obozów, które wybudowano wzdłuż dzisiejszej arterii A2. W związku z budową autostrady Rzeszy – Reichsautobahn (RAB) między Frankfurtem nad Odrą a Poznaniem – wybudowano ponad 30 obozów dla pracowników przymusowych. Żydowskich mężczyzn zachęcano do dobrowolnego zgłaszania się do pracy, oferując im jedzenie, spanie, pensje, natomiast dla ich rodzin 12 marek zapomogi tygodniowo. Wielu z nich zgłaszało się, widząc możliwość wydostania się z getta – jednak ich nadzieje prysły jak mydlane bańki zaraz po przekroczeniu obozowych bram. W obszarze dzisiejszego Lubonia założono dwa obozy pracy. Pierwszy utworzono na granicy Lubonia i Poznania – przy dzisiejszym Klinie Dębieckim, drugi w Żabikowie (Reichsautobahnlager Pogenborg) przy ul. Kościuszki – w latach 90. ub. wieku, w trakcie prac budowlanych przy autostradzie A2 odkryto fundamenty dawnych obozowych baraków w pobliżu późniejszego obozu karno-wychowawczego. W każdym z obozów, w specjalnie w tym celu zbudowanych drewnianych barakach, osadzono po około 300 więźniów, pochodzących przede wszystkim z gett w Wieluniu, Zduńskiej Woli i Sieradzu. Zaplecze budowlane autostrady utworzono przy ul. Kościelnej, gdzie składowano m.in. tłuczeń, żwir i stal. Do celów magazynowych przeznaczono także salę pobliskiego domu parafialnego. Więźniów z tych obozów zatrudniono m.in. przy układaniu torów kolejki wąskotorowej biegnącej do Komornik, a służącej do obsługi budowy autostrady. Pozostali pracowali przy nasypie pod przyszłą autostradę, bądź w głębokim wykopie. Było to wyniszczanie poprzez pracę – praca była wyrokiem. Były więzień autostradowego obozu pracy Żabikowo – Elhanan Sombek – w relacji spisanej własnoręcznie w latach 80. XX wieku wspominał, że pochodził z rodziny ubogiego żydowskiego kupca z Wielunia, położonego niedaleko granicy polsko-niemieckiej. Jego dom rodzinny został zniszczony podczas bombardowania przez niemiecką Luftwaffe 1 września 1939 r. Dwa lata później został deportowany do obozu RAB w Żabikowie. Na zawsze zapamiętał ukochaną matkę, która dała mu na drogę 2 bochenki chleba, po czym już nigdy jej nie zobaczył. Był tylko żydowskim młodzieńcem, który urodził się w bardzo biednej rodzinie, należącej do klasy skazanej na zagładę. Bez jedzenia, bez minimum warunków życiowych i sanitarnych wykonywał pracę w warunkach nieludzkich. – „Nawet niewolnicy w historii starożytnej nie cierpieli naszych warunków. Myśmy byli niewolnikami jednorazowymi. Zużyj i zgładź. Przenosiliśmy żelazne rury gołymi rękoma, podczas gdy mróz przylepiał ręce do żelaza, co powodowało otwarte, bardzo bolesne rany. A strażnicy walili nas po plecach i wołali: wal Żyda i pomóż Niemcom” – wspominał. W obozie było prawie 400 więźniów w sześciu barakach, natomiast jego praca polegała również na kopaniu ziemi i ładowaniu jej na żelazne wagoniki. W lecie 1942 r. Niemcy poinformowali więźniów, że ci wracają do domu. Niestety, nie po raz pierwszy ich okłamali i przetransportowali w głąb Rzeszy, w okolice Frankfurtu nad Odrą. Rok później, 28 sierpnia Elhanan Sombek trafił do obozu Auschwitz-Birkenau i jako jeden ze szczęśliwców go przeżył.
Podróż
Krótko przed godz. 11 wyruszyliśmy do Wąsowa. Na autokarowym monitorze obejrzeliśmy film dokumentalny obrazujący jak w 1933 r. Adolf Hitler objął władzę i wkrótce wydał ustawę o powołaniu Przedsiębiorstwa „Autostrady Rzeszy” – „Reichsautobahnen”, po czym z wielkim rozmachem symbolicznie wbił pierwszy sztych pod autostradę w Słubicach. Odpowiedzialnym za wytyczenie tras autostrad został Fritz Todt – generalny inspektor niemieckiego systemu budowy dróg i autostrad. We wrześniu 1935 r. przekazano do użytku pierwszy odcinek arterii Frankfurt nad Menem – Darmstadt. Budowa sieci dróg wynikała przede wszystkim z celów strategicznych, związanych z planami ekspansji terytorialnych Trzeciej Rzeszy. Agresja na Polskę rozpoczęła nowy etap budowy autostrad, zapoczątkowany m.in. projektem autostrady Frankfurt nad Odrą – dawna granica Polski. Żydów koncentrowano w gettach, z których największym w tzw. Kraju Warty było łódzkie. Od 1940 r. zaczęto rozważać możliwość niewolniczego zatrudnienia ludności żydowskiej. Już w grudniu tego samego roku skierowano na trasę budowy autostrady pierwsze transporty więźniów żydowskich. W sumie w obozach pracowało około 10 000 osób (w każdym z nich osadzono po około 300 więźniów; 100-120 było potrzebnych do zbudowania 1 km autostrady). Za „wypożyczenie jednego Żyda do pracy firmy niemieckie płaciły 70 fenigów, robotnicy pracowali 12 godzin, przez sześć dni w tygodniu, natomiast niedziela była przeznaczona na prace gospodarcze w obozie, np. naprawę odzieży. Administracja hitlerowska stworzyła im warunki życia: terror, głód, wyniszczająca organizmy praca spowodowały, że obozy RAB dla ludności żydowskiej stały się faktycznie miejscem jej eksterminacji. W połowie 1942 r. sytuacja na froncie wschodnim i liczne klęski ponoszone przez wojska niemieckie spowodowały zahamowanie robót. Obozy wzdłuż budowanej autostrady zaczęto stopniowo likwidować. Więźniów pozostałych przy życiu wywożono do innych obozów pracy przymusowej, obozów koncentracyjnych, natomiast chorych i niezdolnych do pracy – do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem (Kulmhof).
Obóz Hardt w Wąsowie
Położony niedaleko wielkopolskiego Kuślina był jednym z typowych obozów autostradowych. Funkcjonował od kwietnia 1941 do czerwca 1942 r. na polu Józefa Liska, a Niemcy nazwali go Hardt – od nazwiska niemieckiego ziemianina, do którego należała większość terenu Wąsowa. Jego mieszkańcy szybko zorientowali się, że w obozie przebywają Żydzi – opowiadał miejscowy regionalista i pasjonat historii – Mieczysław Janas. Codziennie do pracy przy budowie autostrady szli coraz bardziej wynędzniali i wycieńczeni więźniowie. Okoliczni mieszkańcy skoro świt gotowali ziemniaki i stawiali je przed domem, żeby je ostudzić. Po przejściu robotników zastawali puste garnki. Mimo groźby kary śmierci za pomaganie Żydom – miejscowa ludność „studziła” ziemniaki codziennie. Ten okres w dziejach Wąsowa doskonale pamięta syn Józefa Liska – Bogdan, który był świadkiem tamtych wydarzeń. Miał wówczas 11 lat. Po latach wspomina, jak mieszkająca w gospodarstwie między Wąsowem a Wytomyślem pani Czub często dawała chleb pracującym przy budowie autostrady. Pewnego razu pięciu więźniów pobiło się o bochenek chleba i za to zostali powieszeni na składanej, przywiezionej do obozu szubienicy. W tym dniu powieszono również szóstego więźnia – za próbę ucieczki z obozu. Bogdan Lisek w zastępstwie chorego ojca wiózł, powożąc zaprzężonym do sań koniem, zwłoki zamordowanych na pobliski cmentarz w Wytomyślu. Według opinii Mieczysława Janasa, którego staraniem na polu należącym obecnie do Bogdana Liska postawiono tablicę upamiętniającą więźniów obozu, na tym cmentarzu pochowano łącznie około 20. obozowych Żydów.
Okolice Łagowa
Jedynie w okolicach Łagowa Lubuskiego autostrada oddana do użytku w 2012 r. odbiega od niemieckich planów. Została przesunięta nieco na południe, aby ominąć rezerwat przyrody. To umożliwiło nam zobaczenie oryginalnych śladów w lesie, usypane wały i fundamenty mostów z betonu. Z istniejących w tej okolicy obozów dla żydowskich pracowników przymusowych z getta łódzkiego zachowały się ruiny i fundamenty baraków, które dają wyobrażenie o topografii obozu, a także różne znaleziska archeologiczne, np. drut kolczasty, śruby, elementy narzędzi i naczyń oraz przedmiotów osobistych używanych przez więźniów Nigdy byśmy tam nie trafili, gdyby nie Sławomir Milejski, który przez wiele lat odkrywał te miejsca, m.in. śledząc zdjęcia satelitarne. Świadkiem prac prowadzonych na tym odcinku budowy autostrady był jego dziadek – Edmund Napierała, który jako robotnik przymusowy rozwoził jedzenie po okolicy i widział jak bardzo zniewoleni tam Żydzi głodowali. Oprowadzając nas po ruinach obozu położonego w lesie, w sąsiedztwie którego zachowały się jedynie fragmenty wałów usypanych przez więźniów, Milewski stwierdził, że jego zdaniem w lesie zakopanych jest także wiele szczątków zmarłych robotników żydowskich, których chowano w miejscu prowadzonych prac, bezpośrednio pod fundamentami autostrady, lub pod usypanymi wałami. Podobno po zakończeniu wojny przyjechali tu rabini i na miejscu dokonali obrzędów religijnych. Dokładne zlokalizowanie zakopanych ofiar nie jest możliwe bez przeprowadzenia specjalistycznych badań, na które potrzeba pieniędzy. Póki co, nikt nie wykazuje zainteresowania, żeby tym się zająć.
„Oderblick” Świecko
Późnym popołudniem dotarliśmy do Świecka w bezpośrednie sąsiedztwo dzisiejszej granicy polsko-niemieckiej i mostu autostradowego nad Odrą. Naszym przewodnikiem był Matthias Diefenbach. Zbudowany tu tzw. wychowawczy obóz pracy został założony w październiku 1940 r. w kooperacji Dyrekcji Autostrad Rzeszy w Berlinie z gestapo i działał również po zakończeniu prac przy budowie autostrady – do końca wojny. Przez ten obóz przewinęło się ponad 10 000 więźniów z całej Europy. Trafiali do niego w ramach „tymczasowych aresztowań” i z reguły zostawali od 6 do 8 tygodni. Nieznana jest liczba zgonów, która musiała być wysoka, prawdopodobnie w obozie straciło życie tysiące uwięzionych – z wycieńczenia oraz w następstwie chorób i złego traktowania. Dzisiaj znajdują się w tym miejscu pomnik i dwie tablice upamiętniające, które przypominają o karnym obozie pracy (w wersji polskiej), albo karnym obozie koncentracyjnym (w wersji niemieckiej). Był to ostatni etap naszej podróży. O zapadającym zmroku udaliśmy się w drogę powrotną do Żabikowa. Towarzyszyła nam świadomość, że obozy pracy powstające przy autostradach budowanych w Polsce na polecenie Adolfa Hitlera to niezbadany wycinek historii, którym zajmują się tylko lokalni badacze i pasjonaci. Niestety, za popełnione w nich zbrodnie nikt nigdy nie został pociągnięty do odpowiedzialności… Wracając autostradą A2, która dziś nosi nazwę Autostrady Wolności, późnym wieczorem dotarliśmy do Żabikowa.
PAW
Matthias Diefenbach (z lewej) oprowadzał nas po terenie byłego obozu „Oderblick” w Świecku
fot. Paweł Wolniewicz
Bogdan Lisek przy tablicy informującej o istnieniu obozu w Wąsowie, wybudowanego na polu należącym wówczas do jego ojca
fot. Paweł Wolniewicz