Mieszkańcy na spotkaniu w sprawie dekomunizacji nazw ulic fot. Jerzy Nowacki
Do zmiany!
Nie wyobrażam sobie, abym chodził w Polsce po ulicach Stalina, albo Hitlera, by wymienić te dwie, jednoznacznie potępiane postacie. Także wielu, wielu, innych, którzy wydając rozkazy, lub podejmując osobiste działania, mordowali lub skazywali na cierpienia innych ludzi, choćby nawet jednego człowieka. To uważam za bezsporne. I chyba nie jestem odosobniony w tym przekonaniu. Inaczej ma się sprawa, gdy mamy do czynienia z patronami ulic, których dokonania, w jakimś czasie uznano za warte uczczenia, a potem zweryfikowano z powodu zmian ustrojowych. Za każdym razem, jak sądzę, powinna być badana konkretna sprawa i jej uzasadnienie. Czasem wnioski będą oczywiste, innym razem wymagające wyjaśnienia. Pamiętam przecież, jak niechętnie mieszkańcy Poznania przyjmowali narzucenie takich patronów, jak Armia Czerwona, Feliks Dzierżyński, które usunięto przy nadarzającej się okazji i przywrócono nazwy dawne, historyczne lub nowe, godne takiego wyróżnienia. Ale były też takie, których zmiana budziła kontrowersje. Sadzę, że podobne myślenie towarzyszy mieszkańcom ul. Migalli w Luboniu, którzy w sprawie patrona swojej ulicy zwrócili się pisemnie do IPN. W dokumencie, który złożył w Instytucie w imieniu mieszkańców Bogdan Tarasiewicz, czytamy: „My mieszkańcy ul. Migalli w Luboniu (…) protestujemy przeciwko próbie zmiany nazwy naszej ulicy”. Bogdan Tarasiewicz, zabierając głos na posiedzeniu Komisji Komunalnej RML, mówił też, że zdaniem wielu, Migalla, jeśli to ten, bo ulica ma tylko nazwisko, oddał życie za ojczyznę, więc nie zasługuje na odebranie mu patronatu. Z dalszej treści pisma wynika, że mieszkańcom zależy na niezmienianiu nazwy ulicy także z powodów praktycznych, bo zmiana nazwy to kłopot i koszty. Takich spraw będzie w Polsce więcej, bo ustawa o dekomunizacji ulic jest bardzo rozległa interpretacyjnie.
Komisja Komunalna zajęła się 10 kwietnia, na specjalnym posiedzeniu, lubońskimi ulicami, wstępnie wyznaczonymi do zmiany nazwy. Wybrane na podstawie kryteriów określonych w ustawie, nazwy ulic wysłano prawie rok temu do IPN. Na tej liście znalazły się następujące drogi: Migalli, Mariana Buczka, Kozińskiego, Władysława Hibnera, Małgorzaty Fornalskiej, Lemańskiego, 22 Lipca, Władysława Skóry, Kurowskiego, Walki Młodych, Henryka Rutkowskiego, Jana Mazurka, Faustmana i Jana Panka. W odpowiedzi z IPN, którą przeczytano Komisji wynika, że wszystkie z nich podlegają zmianie, a nie wyklucza się, że dojdą jeszcze inne, których miasto „nie wykryło”. Dekomunizacja może zatem trwać latami, zwłaszcza, że na decyzję z IPN trzeba czekać bardzo długo. Mieszkańcom obiecano pisemną odpowiedź, co prawda, za dwa tygodnie, ale bogatsi o doświadczenie miasta, postanowili działać profilaktycznie. Jeśli bowiem do sierpnia nie zapadną decyzje Rady o wyborze nowych nazw ulic, zostaną one zmienione decyzją wojewody. Dlatego pewnie mieszkańcy ul. Migalli, innym pismem, zwracają się do Komisji Komunalnej, by ta, jeśli nie nadejdzie na czas odpowiedź IPN w sprawie patrona, nadała ulicy nazwę Sybiraków. To widomy dowód, że nie względy ideologiczne nimi kierują.
Nie jest to przypadek w Luboniu odosobniony. Na liście do zmiany znajduje się kilka nazwisk bez imion. To daje mieszkańcom pretekst, by uznać, że chodzi o innego patrona. Poszukiwania w Internecie dały pewne efekty. Niektóre groteskowe, jak na przykład szesnastowieczny rycerz o imieniu Aroer i nazwisku Koziński, zamiast Kozińskiego członka KPP. Słusznie na niestosowność takich niepoważnych zabiegów wskazał radny Adam Dworaczek. Są jeszcze podobne propozycje, jak zmiany imienia, na przykład Karol, zamiast Marian, przy Buczku, czy dodanie Jan przy Lemańskim (ulica bez imienia), to mało znany poeta młodopolski. Albo dodanie jednego „n” w nazwisku Faustman i dodatkowo imienia Władysław. A także, oddalona przez Komisję, propozycja mieszkańców, by zastąpić Jana Panka – ojca, Janem Pankiem – żyjącym jego synem, niewątpliwie postacią szanowaną w mieście, ale mającą jeszcze przed sobą wiele do zrobienia. Istotnie mało to poważne zabiegi, mające na celu obejście ustawy o dekomunizacji. Można by na zasadzie przekory zaproponować zmianę nazwy 22 Lipca na E. Wedla. Bezspornym pozostaje fakt niezadowolenia mieszkańców z arbitralności ustawy i wrażenie, że do jednego worka wrzucono zbrodniarzy, instytucje wprowadzające i utrzymujące komunistyczną władzę i ludzi o innych poglądach, niż dziś preferowane przez rządzących, ale ideowych i uczciwych w działaniu. Nierzadko bohaterów i składających ofiarę życia.
Radni ustalili, że rekomendują dla każdej z ulic zakwalifikowanych przez IPN do zmiany patrona, dwie nazwy do wyboru przez mieszkańców. Większość z nich zaproponował miejski urzędnik, opierając się na zasadzie neutralności i dopasowania nowych nazw do istniejących w sąsiedztwie. Inne zgłosili radni, najwięcej Paweł Wolniewicz, i mieszkańcy. Teraz radni rozpoczną konsultacje z mieszkańcami zmierzające do ostatecznego rozstrzygnięcia i wyboru patrona lub nazwy ulic.
Też o ulicach
Komisja została również poinformowana przez burmistrz Małgorzatę Machalską, że za kilka dni upływa termin decyzji o prawie pierwokupu przez miasto nieruchomości (działki 5/48, z trudnym dojazdem do ul. Armii Poznań oraz służebnością dojazdu i przesyłu przez działki sąsiadujące) w cenie 200 zł za metr, z przeznaczeniem na budownictwo wielorodzinne, o powierzchni 3 238 m2. Po dyskusji i wielu wątpliwościach, padł pomysł zaproponowania tej działki właścicielom nieruchomości z ul. Kołłątaja, zamiast rozważanego do wymiany boiska z Jaśminowej. Wstępnie zgodzono się na zakup, pod warunkiem poważnej deklaracji ze strony oczekujących odszkodowania za straty wynikłe ze zmiany sposobu zagospodarowania działki na Kołłątaja (czytaj na str. 3).
Radny Marek Samulczyk wrócił do poruszonej na sesji RML sprawy mieszkanki z ul. Akacjowej, zgłaszającej pretensje z powodu pominięcia jej nieruchomości przy budowie chodnika na ul. Klonowej. Spór między radnym i zastępcą burmistrza Michałem Popławskim przyniósł kilka nowych informacji i potwierdził, jak się wydaje, słuszność decyzji podjętych przez burmistrza. M. Popławski zadeklarował, że w przypadku zmiany obecnych uwarunkowań, jeśli będzie taka wola Rady, miasto dobuduje chodnik na spornym odcinku.
JN