Sukces Macieja Kosmacza jest zaskakujący, zwłaszcza, że z powodu problemów zdrowotnych w ub. roku lubonianin nie brał udziału w żadnych zawodach. Mimo, że lekarze i bliscy odradzali mu starty, uparł się i postanowił spróbować swoich sił. – To są jednak Mistrzostwa Europy, największa impreza w roku, organizowane w Poznaniu, czyli warto zawalczyć „u siebie” – mówi. Cykl przygotowawczy do tych zawodów trwał od września, Maciej wrócił na trening na pełnych obrotach dopiero około grudnia. Do teraz trudno mu uwierzyć w ten sukces. – Nie byłem w szczytowej formie i w tym sezonie już nie będę, bo jednak w pół roku cudów nie zrobisz. Dlatego wydaje mi się, że po mojej stronie była bardziej chęć wygranej i serce walki niż kondycja, szybkość czy siła.
Konkurencja Macieja była jedną z ostatnich, dlatego presja rosła z minuty na minutę. Zmęczenie robiło swoje, sił było coraz mniej. Porażki kolegów z klubu wpływały na spadek motywacji. Na szczęście była z nim rodzina, dziewczyna, przyjaciele z klubu i trener. – Pomyślałem sobie „Alleluja i do przodu”. Pierwszą walkę wygrał w dość specyficzny sposób, bo zdobywając punkt przez kopnięcie na tułów. Kolejne pojedynki kończył dość szybko, wygrywając na punkty, tak wyglądała droga do finału. Niestety, brak sił powoli zaczął dawać o sobie znać, ale Maciej walczył dalej, punkt za punkt. Tak doszło do dogrywki, czyli walki do jednego punktu. Zawodnik z Ukrainy okazał się bardziej skuteczny. – Po finale byłem zawiedziony i czułem wielki niedosyt. Dopiero następnego dnia obudziłem się i myślę: „kurczę, jestem drugim zawodnikiem w Europie”.
Na przełomie lipca i sierpnia Maciej ma w planach obóz sportowy, a od września startuje z treningami do Mistrzostw Polski, które odbędą się 28 marca 2015 r. Klub „Samuraj” chce wystawić na nie drużynę kata w nowym składzie: trener Marcin Leszczyna, Marcin Kosmalski i Maciej Kosmacz. Maciej chciałby także (może od września) otworzyć swoją sekcję karate i uczyć młodych adeptów. O zdrowiu na razie nie myśli. Ma nadzieję, że będzie dobrze. Liczy także na kolejną edycję Stypendystów Miasta (jest stypendystą 2013 r.).
– Chciałbym wszystkim zawodnikom z klubu podziękować za wsparcie, wszystkim kibicom za podnoszenie na duchu i wiarę, kiedy mi tej wiary brakowało. Chciałbym tez pochwalić postawę Wojtka Ostrowskiego, który pomimo krótkiego stażu i pierwszego startu w tak dużej imprezie, wytrzymał presję i dał bardzo fajne walki. Dziękuję też trenerowi za poświęcony czas w przygotowaniach.
Maria Wieczorek
Opublikowano: „Wieści Lubońskie” 06-2014