Wywiad z Mateuszem Trittem, autorem inscenizowanych bajek
COKOLWiEK: Dla kogo przeznaczone są pisane przez Pana bajki?
Mateusz Tritt: Moje bajki na pewno nie są skierowane do dzieci. Tworzone są one raczej dla młodzieży i dorosłych, którym nie obce jest poczucie humoru. To taka oficjalna wersja. Nieoficjalnie tworzę je głównie dla siebie, bo sprawia mi to dużą przyjemność i na swój sposób dowartościowuje.
COKOLWiEK: Co poza znanymi nam bajkami napisał Pan do tej pory?
M.T.: Jakieś dziesięć lat temu zacząłem pisywać opowiadania, którymi dzieliłem się z wąskim gronem wtajemniczonych osób. Pięć czy sześć lat temu napisałem dla mojej rodziny i bliskich znajomych krótką powieść, zawierającą między innymi część z tych właśnie opowiadań. Wydrukowałem ją i oprawiłem w oszałamiającym nakładzie trzynastu egzemplarzy, z czego niemal jedna czwarta do dziś pozostała w moich rękach, co niepodważalnie świadczy o tym, że mam nieliczną rodzinę i wąskie grono bliskich znajomych, a powieść nie była skazana na wydawniczy sukces. To ostatnie jednak nie było moim celem. Najważniejsze dla mnie było to, że tworząc tę książkę świetnie się bawiłem i mam nadzieję, że nieliczne grono czytelników przy jej lekturze bawiło się przynajmniej w połowie tak dobrze, jak ja podczas jej tworzenia. W ostatnich latach twórczość prozatorską (albo raczej „prozaiczną”) porzuciłem na rzecz twórczości poetyckiej (również „prozaicznej”).
COKOLWiEK: Czy ma Pan zamiar wydać swoje utwory?
M.T.: Nie ukrywam, że poważne i oficjalne wydanie moich nieoficjalnie mówiąc niepoważnych bajek przyjemnie połechtałoby moje przerośnięte ego, odwrotnie proporcjonalne do posiadanego talentu. Póki co jednak się na to nie zanosi, ponieważ nie posiadam ani wystarczającej ilości materiałów godnych opublikowania, ani funduszy niezbędnych na takie przedsięwzięcie.
COKOLWiEK: Czy nadal Pan coś tworzy? Jeżeli tak, to czy może nam Pan zdradzić, co to takiego?
M.T.: Staram się tworzyć nowe rzeczy, utrzymane w konwencji znanych już bajek. Niestety z braku czasu idzie mi to bardzo opornie. Można powiedzieć, że proza życia zabiła we mnie duszę poety, o ile ją kiedykolwiek posiadałem.
COKOLWiEK: Skąd wziął Pan pomysł na takie niecenzuralne bajki? Dlaczego skupia się Pan akurat na takich bajkach tworzonych wierszem?
M.T.: Sam nie wiem, jak to się stało. Zaczęło się chyba od tworzonych na kolanie krótkich rymowanek. Później zamarzyły mi się nieco dłuższe formy, a fabuła powszechnie znanych bajek idealnie nadaje się na tworzywo, z którego przy odrobinie chęci można stworzyć coś innego, niekoniecznie lepszego. Chciałem zaznaczyć, że to wcale niej jest tak, że dobrze znane bajki wykorzystuję do tworzenia własnych tekstów, bo brak mi autorskich pomysłów i nie jestem kreatywny. Tak jak wspomniałem, wykorzystuję bajki, ponieważ świetnie się do tego nadają. A to, że faktycznie brakuje mi pomysłów i kreatywności, nie ma z tym faktem nic wspólnego.
COKOLWiEK: Czy kiedykolwiek myślał Pan, że te bajki zostaną przeniesione na scenę? Jest Pan z tego zadowolony?
M.T.: Szczerze przyznam, że się tego nie spodziewałem. Kiedy jednak po raz pierwszy zobaczyłem inscenizację moich bajek, a miało to miejsce w Gimnazjum nr 1 w Luboniu, byłem bardzo miło zaskoczony efektem końcowym. Ogromna w tym zasługa osób zaangażowanych w dostosowanie tych bajek do wymogów sceny oraz aktorów i szeroko rozumianej obsługi scenicznej. W tym miejscu chciałbym im wszystkim serdecznie podziękować za poświęcenie i zaangażowanie.
COKOLWiEK: Czy byłby Pan gotowy napisać sztukę specjalnie dla nas?
M.T.: Bardzo chętnie, jeżeli tylko honorarium będzie odpowiednio wysokie. Na szczęście w kwestiach wynagrodzenia jestem bardzo elastyczny. Zaakceptuję gratyfikację w złotówkach lub w euro, ale nie ukrywam, że preferuję otrzymywanie honorarium w pomarańczach i mandarynkach, za którymi przepadam. A tak całkiem poważnie mówiąc, chętnie napiszę sztukę specjalnie dla Was, jeżeli tylko znajdę na to czas, a proza życia nie wyssie ze mnie bezpowrotnie resztek nadwątlonych sił twórczych.
COKOLWiEK: Bardzo dziękujemy za udzielnie niepoważnych odpowiedzi na poważne pytania i życzymy kolejnych sukcesów.
M.T.: Kolejnych? To jakieś już były? A tak poważniejąc (już po raz drugi w czasie tej rozmowy), ja również bardzo dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników „Wieści Lubońskich”.
Z Mateuszem Trittem rozmawiała Aleksandra Kołcz, prywatnie będąca jego siostrą, zawodowo zaś opiekunką grupy COKOLWiEK, która pytania wymyślała, domagając się odpowiedzi. Zgodnie z oficjalnym oświadczeniem Mateusza Tritta, odpowiedzi udzielone niespokrewnionemu rozmówcy byłyby równie, a może nawet jeszcze bardziej, niepoważne.