W ubiegłym wydaniu pisaliśmy o ukończonej budowie alei Jana Pawła II, wizycie z tej okazji wojewody i oryginalnej uroczystości oficjalnego otwarcia utwardzonych fragmentów dróg w Nowym Centrum Lubonia. Zdaniem burmistrza do spraw inwestycyjnych – Michała Popławskiego – inwestycja została dobrze wykonana, i w terminie, co skutkowało przekazaniem dofinansowania w połowie od wojewody. Zapytany o usterki i jakość, stwierdził, że był mały problem z oświetleniem, niektóre latarnie się nie paliły, a także po uwagach inspektora nadzoru z Biura Majątku Komunalnego, zdarto asfalt z odcinka od ronda na Wschodniej do ul. Konarzewskiego i położono nowy. Teraz, zdaniem burmistrza M. Popławskiego, jest wszystko OK. Podkreślił, że dużą uwagę zwraca się w Urzędzie Miasta na jakość, a wykonawcę alei JP2 ocenił lepiej niż budujących w 2016 r. ul. Wschodnią. Na pytanie, co zmieniłby w projektach ulic wykonanych w ostatnich dwóch latach w NCL, po dłuższej chwili milczenia przyznał, że nie analizował tego, bo projekty były gotowe z pozwoleniami na budowę. Może na ul. Wschodniej zaproponowałby więcej zieleni. Mieszkańcy NCL generalnie cieszą się za zmian infrastruktury drogowej wokół domów, co przekłada się bezpośrednio na poprawę jakości życia. Wśród ogólnych pochwał, przynoszą też dostrzeżone uwagi z prośbą o ich nagłośnienie.
Zastrzeżenia budzi jakość asfaltu położonego na ścieżkach rowerowych. Są dobrze oznaczone, mają odpowiednią szerokość – 2 m – lecz w wielu miejscach struktura masy bitumicznej jest za słabo zagęszczona, zbyt porowata, mało związana. Dostrzec można drobne – od kilku do kilkunastocentymetrowych – spękania. Obecnie mamy ciepłą zimę, ale gdy w szczeliny dostanie się woda i przyjdzie duży mróz, to w nowej drodze mogą pojawić się dziury.
Jeśli gołe poletka oddzielające segmenty parkingowe mają się nazywać trawnikami, to, póki co, z pewnością nimi nie są.
Asfalt na najnowszym rondzie – w ul. Pułaskiego i skrzyżowaniu z al. Jana Pawła II – został tak położony, że wymagał w kilku miejscach korekt – dodatkowych wycięć i powtórnych wypełnień. Uważny widz dostrzeże kliny nowej, naprawczej masy bitumicznej. Pomimo tych zabiegów, na nowiutkim rondzie już tworzą się drobne kałuże. Eksploatacja nawierzchni z pewnością ich nie zniweluje, lecz z czasem zagłębienia staną się bardziej wyeksponowane.
Tuż za rondem – wydzielony na jezdni przystanek autobusowy. Choć ruch jest tu na razie niewielki, to już rondo się blokuje.
Na końcu zabudowy jednorodzinnej w ul. Pułaskiego, na wysokości bloku al. JP2 nr 5, ciemnoszarym brukiem z obniżonymi krawężnikami wydzielono wjazd, po czym zablokowano go wbetonowanymi słupami. Zapytany o to dziwne rozwiązanie burmistrz przyznał, że słupki wstawiono dodatkowo na wniosek mieszkańców pobliskiego bloku, posiany trawnik w tej strefie przy rondzie był rozjeżdżany przez auta docierające do punktów usługowych. Dlaczego w projekcie znalazł się wjazd na trawnik i czemu miał służyć, nie potrafiono nam jednoznacznie odpowiedzieć. Teraz interesanci parkują na wjeździe (ograniczając w ten sposób chodnik) i stwarzając dodatkowe zagrożenie. Z drugiej strony nie ma się co dziwić, bo żeby zabrać lub dowieść towar, jakoś trzeba dojechać. – Rozwiązanie tego „węzła” może nastąpi po spotkaniu z przedstawicielami wspólnoty mieszkaniowej – zapowiedział M. Popławski. Tu dygresja. Z przepisów podobno wynika, że w inwestycjach dofinansowanych ze środków zewnętrznych nie można dokonywać żadnych zmian, poprawek itd. przez 5 lat od jej wykonania. Takim prawem zastawiają się niekiedy urzędnicy, odpowiadając mieszkańcom wnioskującym o poprawę niemądrych rozwiązań. Tu proszę, myk i słupy, których w projekcie nie było, są wbetonowane.
Oznakowanie poziome jezdni w ul. Pułaskiego urywa się wraz z zakresem inwestycyjnym. Zasygnalizowaliśmy także burmistrzowi potrzebę ciągłości oznakowania, i może zmian organizacyjnych na odcinku od ronda do ul. Okrzei, o których mówią użytkownicy tej drogi. Niedawno, podobnie jak z drugiej strony ronda, zainstalowano przystanki autobusowe.
PPR
A ja zastanawiam się, po co w ogóle są tam ścieżki rowerowe, skoro nikt z nich nie korzysta. Rowerzyści i tak śmigają chodnikami mimo minimalnego natężenia ruchu na ulicach. Najbardziej uciążliwi są jednak ci, którzy upodobali sobie rowerowy slalom między (dość mocno ograniczającymi widoczność) filarami, np. w okolicy Mizerki.
Tak samo można być powiedzieć, po co są miejsca parkingowe, skoro samochody i tak parkują na chodniku?
Nikt nie korzysta z DDR? Bzdura.
Dlaczego rowerzyści korzystają z chodników? Bo czują się na jezdni zagrożeni. Samochody osiągają zbyt duże prędkości. Do tego dochodzi brak kontraruchu na ulicach jednokierunkowych.
A na Armii Poznań rowerzyści korzystają z jezdni – dziwne, prawda? I sami stwarzają zagrożenie na drodze.