Sala wypełnia się. To mieszkańcy okolic LOSiR-u. Przyszli, bo boją się skutków budowy na dachu hali sportowej stacji bazowej telefonii komórkowej. Ten lęk jest uzasadniony nie tylko względami zdrowotnymi, choć przede wszystkim te są przez mieszkańców podnoszone. Zwłaszcza, że obok jest szkoła, w niej na razie gimnazjaliści, ale od nowego roku szkolnego najprawdopodobniej będzie to podstawówka. Dzieci są najbardziej narażone na skutki promieniowania, dowodzi jedna z uczestniczek narady i pewnie ma rację. Atmosfera jest od początku napięta. Zastępca burmistrza, Michał Popławski, mówi, że rozumie obawy, także te finansowe, bo takie sąsiedztwo obniża wartość posesji. Ma jednak argumenty pod rozwagę, wydające się racjonalnymi. Pokazują alternatywę – albo jedna stacja bazowa dla przynajmniej trzech operatorów na tym dachu, albo kilka małych, do 3 metrów, w różnych miejscach, poza jakąkolwiek kontrolą, bo takie nie wymagają, zgodnie z polskim prawem, żadnych zezwoleń. Ten argument nie przekonuje zebranych. Wręcz przeciwnie, odbierają go, jako szantaż. Swoją drogą, takie prawo sejm uchwalił, ułatwiając życie operatorom, nie licząc się z wolą mieszkańców. Potwierdza ten zamiar Grzegorz Kwiatkowski z T-Mobile, głównego zainteresowanego nową stacją. Powołuje się na swoje doświadczenie w budowaniu takich urządzeń i na wielokrotnie podkreślaną skłonność do kompromisu z lokalną społecznością. To jeszcze bardziej rozwściecza zebranych. Mówią wprost, jeśli starostwo powiatowe wyda zgodę na budowę, to ją zaskarżą i wygrają w sądzie. Bardzo emocjonalnie reaguje kilka osób, najbardziej pan z drugiego i pani z trzeciego rzędu. On zarzuca kłamstwo i mówienie głupstw przedstawicielom operatora, ona domaga się wyjaśnienia przyczyn zdemontowania takiej stacji z dachu Urzędu Miasta, rzekomo pod wpływem protestu sióstr zakonnych z sąsiedztwa magistratu. Bardziej racjonalnie odzywają się pan z końca sali i pani spod okna, argumentują za odmową zgody, a głównym powodem jest niewiara w nieszkodliwość i nieprzejednana wola niedopuszczenia do budowy. Pani spod drzwi kwestionuje sens takich konsultacji. Podnosi kwestię złego powiadomienia mieszkańców i rodziców uczniów o spotkaniu, podważa sens spotkania, które pozbawione jest profesjonalnej prezentacji, komputerowej wizualizacji i niezależnej, naukowej oceny zagrożeń. Wielu uważa, że celowo wyznaczono konsultacje na godzinę 16, by uniemożliwić w nich udział pracujących o tej porze. Radny Andrzej Okupniak osobiście rozniósł ponad 500 zaproszeń, więc nie zgadza się z takim zarzutem, choć optowałby za późniejszą godziną spotkania. Przygotowana do niego sala mogłaby pomieścić ok. 80 osób, na spotkanie przyszło zaledwie ponad 30. Nieliczna jest reprezentacja zainteresowanych. A demokracja bezpośrednia wymaga obecności, uczestnictwa i sprawnego prowadzenia. Tu jest więcej apeli o spokój, niż prób rzeczywistego zapanowania nad zebranymi, w taki sposób, by mogli wypowiedzieć się i wysłuchać argumentów. Są też nieliczni zwolennicy budowy stacji, a przynajmniej ludzie z wątpliwościami, gotowi do rozważenia zgody na taką inwestycję. Też chcieliby poważniejszej debaty na temat potencjalnych lub rzeczywistych zagrożeń. Niektórzy robią wrażenie stojących zawodowo po stronie operatorów. Nie wiadomo, kim są. Może zaproszeni dla przeciwwagi wobec protestujących? Argumenty, że wszyscy używamy mobilnych urządzeń, nie przekonują nikogo. Przecież można wybudować wysoki maszt z dala od domostw i szkół. Będzie droższy, ale bezpieczniejszy. Krzysztof Słoński, zatrudniony w T-Mobile jako specjalista od ochrony środowiska, były pracownik takich wydziałów w UM Poznania i województwa, nie wzbudza zaufania sali. Krzyczą, że kłamie, bo musi. Obrażony, rezygnuje z próby przekonania zebranych. Radny Okupniak jest z mieszkańcami, jednych uspokaja, innych lekko upomina, kolejnych zachęca do wypowiedzi. Jeden z mieszkańców, Mirosław Trzeciak, bardzo rozsądnie argumentuje, że nie ma na świecie ostatecznych dowodów o nieszkodliwości lub szkodliwości takich urządzeń, ale obawy są uzasadnione. Potwierdzają je badania i kontrole. Także kontrola NIKu i wnioski po niej sformułowane. Trzeba się z nimi liczyć. Któż bowiem poniesie konsekwencje, gdy okażą się słuszne? Kto zapłaci odszkodowania za wyrządzone straty i utracone zdrowie? Gmina? Operatorzy? Ludzie boją się i to jest wystarczający argument, wobec braku obiektywnych opinii na ten temat. Pada jeszcze propozycja kolejnego, lepiej przygotowanego zebrania. Ale też kontrpropozycja pana z tyłu, oparta o ostateczność braku zgody, niemożliwej do wycofania pod wpływem jakichkolwiek argumentów i autorytetów. Zresztą strony deklarują emocjonalnie, że nie zamierzają uznać żadnych ekspertów za wiarygodnych. W tej sytuacji burmistrz Popławski ogłasza konsultacje za zakończone i wobec sprzeciwu mieszkańców oświadcza, że nie wyrazi zgody na budowę stacji bazowej na dachu LOSiRu, należącego do miasta. Wola mieszkańców uszanowana. Kamień z serca.
JN