Niedawno minął Dzień Kobiet i z tej m.in. okazji w marcowych „Wieściach” przedstawiamy oryginalna osobowość kobiecą
Główna cecha jej charakteru to odwaga; kłamie tylko wtedy, gdy nie chce kogoś zranić; nadużywa słowa „masakra”; u przyjaciół ceni szczerość, u mężczyzn odpowiedzialność, a u kobiet ciepło. Miłośniczka „Gry o tron”. W wolnych chwilach lubi gotować, dekorować wnętrza, podróżować bez z góry założonego celu. Gdy była mała, chciała być pisarzem, etnografem, pilotem myśliwca, naukowcem, a została… specjalistką od prowadzenia firm, księgową, doradcą podatkowym, biegłym sądowym. Maria Chaber, bo o niej mowa, to kobieta przedsiębiorcza, która żadnej pracy się nie boi, a wiele już w życiu robiła…
Korzenie
Urodziła się w Częstochowie i tam spędziła spory kawał swego życia. Pochodzi z wielodzietnej rodziny. Swoją ścieżkę zawodową rozpoczęła od nauki w Liceum Ekonomicznym w Częstochowie, po maturze poszła na studia zaoczne na Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Głód wiedzy narastał, więc rozpoczęła studia doktoranckie przy Państwowej Akademii Nauk, kierunek: informatyka, zarządzanie, finanse. Później był Master of Business Management (MBM), liczne szkolenia zawodowe, aż w końcu otworzyła przewód doktorski na Uniwersytecie Ekonomicznym w Gdańsku. Od małego żyła w przekonaniu, że musi sobie dać radę w każdej sytuacji. Miała głowę otwartą na różne pomysły, była wykształcona, wkrótce została mamą trójki dzieci (córki i dwóch synów), ale nie miała szczęścia w miłości. Mając na wychowaniu dzieci i żyjąc z tego, co sama zarobiła, starała się jednocześnie być cudowną mamą i dobrym pracownikiem. Najpierw pracowała jako główna księgowa w pewnej spółce. To przynosiło jej pieniądze, ale zabierało czas przeznaczony dla dzieci. 6 grudnia 1991 roku założyła więc własną firmę „Chaber i Chaber, biuro doradztwa gospodarczego”, której siedzibą było jej mieszkanie. Postanowiła uczyć przedsiębiorców zakładać firmy, a także w razie potrzeby, ratować je przed bankructwem. Co jeszcze zrobiła dla dzieci? 10 lat temu przeprowadziła się do Lubonia. Odkąd Częstochowa przestała być miastem wojewódzkim, miała mało do zaoferowania, a potrzeby i oczekiwania studiujących już dzieci rosły. Postanowiła przenieść się bliżej większego miasta, żeby dostęp do edukacji czy rynku pracy był łatwiejszy. A że współpracowała z lubońskimi firmami, to wybór niejako sam się nasunął. Poza tym, ceni sobie cechy poznaniaków. Ich pracowitość, wychowanie, zorganizowanie. To ważne, z jakimi ludźmi się współpracuje, wokół kogo się żyje i wychowuje dzieci. Sprzedała więc mieszkanie w rodzinnym mieście, a za pieniądze z niego kupiła dom w stanie surowym otwartym przy ul. Liliowej w Luboniu. Na dokończenie i urządzenie go wzięła kredyt. Dlaczego nie kupiła tańszego mieszkania? Z rozsądku. Chciała stworzyć swoim dzieciom jak najlepsze warunki życia; poza tym miała dwa psy i kota, a one potrzebują przestrzeni. Zresztą, sama lubi się otaczać przyrodą. Instynktownie unika betonowych blokowisk, w których brakuje zieleni. Tylko otoczona naturą, zyskuje spokój i wewnętrzną harmonię.
Brak granic
Od zawsze bardzo angażowała się w pracę. Jeśli zdecydowała się prowadzić jakąś firmę, to dawała z siebie 100%. Pracowników tych firm traktowała jak swoje dzieci, którym trzeba pomóc. Z perspektywy czasu wie, że nie tędy droga. Dawała swoją energię i czas obcym ludziom, gdy tymczasem jej uwagi potrzebowały dzieci. Wielokrotnie życie rzucało jej kłody pod nogi. Wielokrotnie wydawało się jej, że już nie da rady. A jednak brała się w garść i kolejny raz stawiała czoła wszelkim przeciwnościom. Gdy była młoda, marzyła o skórzanej kurtce, ale wtedy nie było ją na nią stać. Później, gdy już zarabiała, mogła sobie ją kupić, ale stwierdziła, że to tylko fanaberia. Gdy pracowała z niepełnosprawnymi, czuła się winna temu, że ma więcej niż oni. Zakup szafy do domu lub nowej bluzki wydawał jej się nieprzyzwoity w obliczu tego, że jej pracownicy nie mogą sobie na to pozwolić. Tak bardzo wchłonęło ją pomaganie innym, że zapomniała o swoich potrzebach. Gdy zapytałam ją o obecny stan jej umysłu, odpowiedziała, że odzyskuje spokój, że ma w sobie pozytywną pustkę, która powoduje, że już nic nie musi, że robi tylko to, co chce. Cieszy się, że firma, którą prowadzi od 25 lat, daje jej możliwość wyboru ludzi, z którymi chce pracować. Robić to, co się lubi i pracować z tym, kim się chce, to synonim wolności i zgody ze samym sobą.
Działanie
Odzyskawszy wewnętrzną równowagę, pomyślała, żeby zrobić użytek ze swojej wiedzy i doświadczenia, i nauczyć młodych przedsiębiorców tego, co sama wie. Z tą myślą w czerwcu 2015 roku została przewodniczącą Rady Gospodarczej w Luboniu. Pełna ideałów organizowała różne szkolenia, na które jednak… prawie nikt nie przychodził. Uważa, że polscy przedsiębiorcy nie potrafią chwalić się tym, co mają dobrego do zaoferowania, a gdy jest źle, sądzą, że nikt z zewnątrz nie jest w stanie im pomóc, bo to oni najlepiej znają swoje firmy. A to błąd. Bo ona wie, jak stworzyć program naprawczy i pomogła wielu firmom, które balansowały na granicy bankructwa. Można śmiało rzec, że jest lekarzem rodzinnym firm. Często obecna przy tworzeniu, czuwa nad ich rozwojem, a gdy zajdzie potrzeba, wspiera i pomaga wyjść z kłopotów. Ponadto, współpracowała z Ministerstwem Rozwoju Przemysłu i różnymi bankami. Jako ekspert ds. oceny wniosków o dotacje pomaga zdobyć pieniądze na rozwój wielu firm; natomiast jako biegły sądowy ds. zarządzania, zarządzania finansami i rachunkowości, wspiera prokuraturę. Jest fachowcem w swojej dziedzinie, nagrodzona Złotym Medalem za Długoletnią Służbę przez prezydenta RP w 2015 r., a w 2017 r. odznaka honorową Za Zasługi dla Województwa Wielkopolskiego (jej kandydaturę zgłosił Wielkopolski Związek Pracodawców). W maju br. ze względów zdrowotnych rezygnuje z funkcji przewodniczącej Rady Gospodarczej. Gdzie jeszcze widzi lukę w funkcjonowaniu miasta? Wskazuje na brak sposobu wymiany informacji urzędu z mieszkańcami. Podkreśla, że miasto musi poznać potrzeby swoich mieszkańców, żeby im pomóc. Ponadto, chciałaby żeby powstała internetowa baza lubońskich firm – to ułatwiłoby życie zarówno przedsiębiorcom, jak i potencjalnym klientom.
Plany i marzenia
Patrząc na swoją bliższą przyszłość, pani Maria chciałaby dokończyć rozgrzebany doktorat. Jego temat „Społeczne efekty decyzji administracyjnych” w perspektywie obecnej wycinki drzew czy budowie nowych dróg, jest na tyle aktualny, że (gdy już się ukaże) powinien stanowić podstawową lekturę wszystkich ludzi sprawujących władzę. Krótkowzroczność rządzących, swoimi dokonaniami walczącymi o głosy w następnych wyborach, jest najczęściej podyktowana kwestiami politycznymi. A to akurat sprawia, że dobro ogółu jest najmniej ważne. Natomiast patrząc na dalszą przyszłość, pani Maria widzi siebie w małym ciepłym domku piszącą książkę fantasy…
Dwa pierwiastki
Myśląc o kobiecie przedsiębiorczej, w podświadomości miałam wyobrażenie Kobiety Pracującej, granej przez Irenę Kwiatkowską w kultowym „Czterdziestolatku”. Energicznej, „oblatanej”, rozgadanej. Tymczasem, poznałam kobietę spokojną, wyważoną i niezwykle mądrą. Kobietę silniejszą niż niejeden mężczyzna. Jednocześnie kobietę, która w głębi duszy pragnie posiadać w sobie dar wyrażania emocji poprzez muzykę lub malarstwo. Kobietę, która w twardej rzeczywistości, w której przyszło jej żyć, wytrwale i za wszelką cenę walczyła o godne życie dla swoich dzieci. Kobietę, która właśnie przez to, że jest kobietą, w konfrontacji z mężczyznami musiała jeszcze bardziej udowadniać, że jest dobrym fachowcem i zna się na rzeczy. Kobietę, która uważa, że w życiu najważniejsze są dzieci, a pieniądze potrzebne są tylko do przeżycia, na zbytki nie ma sensu tracić czasu i energii. Po rozmowie z moim gościem stwierdzam, że sukces jest kobietą. Ma na imię Maria. I z pewnością nauczy się jeszcze grać na pianinie lub organach niejedną kolędę…
B.S.