Wywiad z Mateuszem Mikołajczakiem – prezesem zarządu Fundacji „Siewca”, która buduje szkołę katolicką w Żabikowie, jednocześnie zastępcą burmistrza ds. oświatowych
O PLACÓWCE
– Jakie podawane przez nas w październiku 2014 r. parametry obiektu zmieniły się, bowiem wiadomo, że będzie większy niż zapowiadano, dodano choćby kondygnację?
Budynek musiał się zmienić, bo na etapie wyboru projektanta zdecydowaliśmy się na inny podmiot niż ten, który tworzył koncepcję. Zmiany są zasadnicze. Budynek ma inną bryłę i wysokość. Trzecia kondygnacja, nad salami lekcyjnymi, nie w pełni wymiarowa, ze skośnymi zadaszeniami, będzie złożona z mniejszych pomieszczeń – gabinetowych czy małych salek – natomiast pierwsze dwa poziomy będą zasadniczo funkcjonalne. Ogromną przestrzeń na 3. kondygnacji nad salą gimnastyczną, o powierzchni ponad 400 m2, planujemy wykorzystać na dwa pomieszczenia po ok. 200 m2, które pozwolą szkole oraz parafii na organizowanie większych spotkań. Szkoła i parafia potrzebują takiego miejsca, z jednej strony oratoryjnego, a z drugiej, np. z przeznaczeniem na występy. Wcześniej nad salą gimnastyczną, ze względu na lekki sufit, przewidywano pomieszczenia magazynowe. W tej chwili kładzione są tam specjalnie wzmocnione płyty stropowe. Powierzchnia użytkowa całego obiektu będzie liczyć ok. 3,8 tys. m2. Część pomieszczeń, co zakładano od początku, będzie służyć również parafii. W projekcie jest mieszkanie dla administratora szkoły (organisty). To był jeden z warunków użyczenia gruntu przez parafię pod budowę szkoły.
– Czy pomieszczenia dla parafii zostaną wydzielone czy wspólnota będzie na równi ze szkołą korzystać z większości sal?
Tego jeszcze nie ustaliliśmy, chociaż nie wyobrażam sobie, by wszystkie pomieszczenia były dostępne dla parafii. Na pewno więc będą wydzielone.
– Jaki będzie potencjał szkoły, tzn. ile przewidziano sal, oddziałów? Ilu uczniów placówka będzie w stanie obsłużyć? Ilu będzie zatrudniała nauczycieli i skąd ich weźmie, oraz jakiej będzie potrzeba kadry administracyjnej i technicznej? Na ile zmian szkoła będzie pracować?
Chciałbym zaspokoić Państwa ciekawość, ale na wiele z tych pytań nie znam jeszcze odpowiedzi. Początkowo myśleliśmy, że szkoła rozpocznie działalność 1 września 2018 r. Obecnie mamy w Polsce bardzo dynamiczny rynek inwestycyjny, jeśli chodzi o budownictwo, a więc ciągłą zmianę cen i materiałów oraz duże trudności w zdobyciu specjalistów – wykonawców. Proces inwestycyjny toczy się więc wolniej niż zakładaliśmy i nie uda nam się uruchomić placówki w tym terminie. W tej chwili inauguracja jest jeszcze możliwa we wrześniu 2019 r. Chcielibyśmy, aby szkoła podstawowa była raczej niewielka, 2-3-oddziałowa, dla 300-400 uczniów, jednozmianowa, tak, by zajęcia kończyły się najpóźniej o godz. 15. Potem pomieszczenia te mogłaby wykorzystywać parafia. To również był warunek użyczenia gruntu. Funkcja domu parafialnego, zakładana od początku, jest dla nas bardzo ważna. Myśleliśmy też o stworzeniu szkoły muzycznej i ciągle ten pomysł jest aktualny, tym bardziej, że układ pomieszczeń na 3. kondygnacji idealnie nadawałby się do takiej działalności. Miastu przydałaby się niepubliczna szkoła muzyczna i na pewno byłoby na nią zapotrzebowanie.
– Ile przewidziano sal lekcyjnych? Czy oprócz wyżej wymienionych, będzie kuchnia z zapleczem, jadalnia, jak wcześniej zakładano?
Sal będzie najprawdopodobniej 15-18, funkcje innych pomieszczeń nie zmieniły się. Na tym etapie trwają dokładne analizy potrzeb i funkcjonalności.
– A nauczyciele?
Docelowo liczba uczących będzie zależeć od możliwości szkoły. Ponieważ nie znamy jeszcze terminu uruchomienia placówki, to nie wiemy kiedy rozpoczniemy nabór do klasy pierwszej, czy może 1-3, a nawet równocześnie dla późniejszych roczników. Wielokrotnie jestem przez mieszkańców proszony, by pamiętać o tych dzieciach, które są obecnie w najmłodszych klasach lubońskich szkół i uruchomić też oddziały starsze.
CHARAKTER SZKOŁY
– Skoro rodzice chcą zabrać dzieci i przenieść je do szkoły katolickiej, to w jakimś sensie staniecie się konkurencją dla istniejących szkół publicznych w Luboniu?
W pewnym sensie tak. Niewątpliwie to też uzupełnienie lubońskiej edukacji, bo co do tego, że nowoczesny obiekt będzie pełnił taką funkcję, nie ma wątpliwości. Od samego początku chcieliśmy, by była to placówka katolicka, ale publiczna, a więc prowadzona przez organ inny niż Jednostka Samorządu Terytorialnego (JST), szeroko otwarta dla wszystkich mieszkańców, również pod kątem płatności (bezpłatna). Prowadzenie szkoły publicznej nie jest żadnym biznesem, a pod względem zysku finansowego przedsięwzięciem wręcz nieopłacalnym (w odróżnieniu od przedszkoli publicznych).
– Jeśli szkoła ma być placówką publiczną, to musi być poddana rejonizacji, obowiązkowemu realizowaniu podstawy programowej itd.
Szkoły publiczne prowadzone przez organ inny niż JST, są ponadobwodowe. Patrząc na funkcjonowanie placówek katolickich, a w większości mają one charakter publiczny (w Poznaniu jest ich niespełna 10, ale np. w Krakowie ponad 20), nie będzie to łatwe. Co do nowej podstawy programowej, jeszcze dokładnie jej nie analizowałem, choć z pewnością podniesiona ranga historii i patriotyzm będą dla nas ważne.
– Jak to podporządkowanie będzie się miało do katolickiego czuwania nad integralnym rozwojem dzieci i młodzieży oraz ich podmiotowego wychowania, które Fundacja uznaje za priorytetowe w kształceniu, o czym wspominał Pan w 2014 r.?
Marzy nam się, by ta szkoła nie była elitarna w tym rozumieniu, że przyjmuje najlepszych uczniów, tak jak to jest w przypadku wielu innych placówek nie prowadzonych przez samorząd. Zależy nam, by przyciągać wszystkich chętnych, by szkoła zachęcała nie wynikami w nauce, ale programem wychowawczym, wartościami, atmosferą i tym, co z siebie dajemy.
– Czy w warunkach szkoły publicznej da się to realizować?
Jeżeli by się nie dało, to szkoły katolickie, których jest duża liczba w Polsce, przekształcałyby się w niepubliczne.
– Nowa placówka miała być zespołem szkół (podstawówka i gimnazjum). Kiedy powstawał pierwszy materiał w „Wieściach Lubońskich” (październik 2014 r.) nie było nawet zapowiedzi zmian w szkolnictwie. Dopiero po wyborach do parlamentu w 2015 r. zwycięski obóz Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział i zrealizował reformę oświaty. Jak te zmiany wpłynęły na pierwotną koncepcję lubońskiej szkoły katolickiej? Jak rozumieć obecnie funkcjonujące, np. na stronie WWW Fundacji, pojęcie „Zespół Szkół w Luboniu-Żabikowie”?
Mam wrażenie, że od tamtego czasu minęła epoka, a nie kilka lat. Oczywiście sprawa zespołu szkół jest już nieaktualna. Strona internetowa Fundacji też będzie w najbliższym czasie zaktualizowana.
– Jak szkoła będzie się nazywać?
Pewnie – Katolicka Szkoła Podstawowa.
– Z pewnością nie będzie nosiła imienia Edmunda Bojanowskiego? Byłaby to niezręczność w stosunku do Szkoły Podstawowej nr 1, która stoi 100 metrów dalej. Czy patronem może być św. Stanisław Kostka, jak to sygnalizował ks. proboszcz Bernard Cegła?
Na pewno postać św. Stanisława Kostki jest bliska księdzu proboszczowi. Być może placówka będzie nosić to miano, choć na ul. Głogowskiej w Poznaniu jest już katolicka szkoła podstawowa o tym imieniu, co w przestrzeni komunikacyjnej mogłoby rodzić pewne nieporozumienia. Jestem otwarty w tej kwestii. Dobrą drogą jest wybór imienia dla szkoły przez całą jej społeczność, bez narzucania. Tak więc to sprawa przyszłości.
– Obok siebie będą dwie publiczne szkoły podstawowe. Czy to szczęśliwa lokalizacja?
Nie mnie to oceniać. Podczas rozmów księdza proboszcza i fundatora uwzględniano różne lokalizacje, ale pozostano przy obecnej, jako najbardziej optymalnej. To nie jest odosobniony przypadek. Blisko położonych szkół jest w Polsce wiele. Zakładamy, że jakaś część uczniów obecnych szkół może potencjalnie zasilić placówkę katolicką. Wielu rodziców dowozi przecież swoje dzieci na lekcje. Przewidujemy też, że będą zainteresowani z okolic Lubonia, głównie południowych rejonów aglomeracji poznańskiej.
– Czy lubońskie dzieci będą miały jakieś preferencje w dostaniu się do szkoły?
Jeśli będzie to możliwe, to pewnie tak. Nie ma jeszcze ustalonych kryteriów rekrutacji. Będą, kiedy szkołę uruchomimy.
– Jakie przewiduje się warunki, by przyjąć kogoś do szkoły katolickiej?
Jeszcze tego nie ustalaliśmy. Bardzo różnie to w szkołach katolickich wygląda. Nie chciałbym wprowadzać nadmiernej selekcji, tylko przyjmować w sposób możliwie najszerszy, kładąc nacisk na wychowanie młodych osób.
– Podjęliście właśnie Państwo (władze miasta) decyzję o utworzeniu w Luboniu zespołu szkół. W gmachu SP 3 z gimnazjalnymi klasami dwujęzycznymi przy ul. Armii Poznań ma powstać też Liceum Ogólnokształcące. Czy można dopuścić następujący scenariusz? – W obecnym gmachu Trójki powstają pierwsze oddziały LO. Równolegle wygasają klasy gimnazjalne (do 2020) i naturalnie rośnie liczba oddziałów licealnych. Docelowo, m.in. w wyniku urbanizacji terenów po Zakładach Ziemniaczanych, gmach zespołu szkół staje się za mały na prowadzenie w tym samym miejscu 8-letniej podstawówki i wielooddziałowego liceum. Wtedy sensowne może się stać, że szkoła średnia w sposób naturalny wydziela się i przenosi do omawianego gmachu w Żabikowie. Powstaje katolickie LO zamiast szkoły podstawowej…
Nikt analiz w tym kierunku dotąd nie prowadził, ale jeżeli Pan Bóg będzie chciał, to może sprawa pójdzie w kierunku otwarcia nowego liceum katolickiego, ale na pewnie nie takiego, które powstałoby z przekształcenia obecnie tworzonego.
– Rejon, w którym powstaje szkoła katolicka, jest pod względem mieszkalnictwa nasycony (co innego np. tereny przy ul. Nowiny lub Polnej). W przyjętym w maju 2017 r. „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta”, np. w centralnej części Lubonia, przewiduje się aż dwa duże, puste obszary oznaczone UO (teren usług oświatowych), co do których nie ma pomysłów. Pytamy Pana jako zastępcę burmistrza ds. oświatowych – jakie są perspektywy dla tych terenów?
Trwa okres, w którym analizujemy skutki dwóch reform, bo również tej wcześniejszej. Za 2-3 lata zobaczymy, czy sytuacja w naszych szkołach jest na tyle trudna, że miasto musi się zdobyć na wysiłek zbudowania kolejnej szkoły. Na razie nie ma takiej konieczności, choć budowa nowej szkoły polepszyłaby komfort pracy w lubońskich szkołach. Tereny w centrum miasta są prywatne, a ceny dość zaporowe.
– To w takim razie po co zabezpieczać obszary, których przyszłość jest nieznana? Może raczej zostawić je do przekształceń. Z drugiej strony widać, że ambicje władz idą w kierunku posiadania przez Luboń LO.
Pozwólmy rozkwitnąć tej inicjatywie. Na budynek licealny na razie koncepcji nie ma.
– Dlaczego zdecydowano o budowie szkoły akurat w tym, jak wykazaliśmy wyżej, raczej niefortunnym miejscu? Oprócz wymienionych argumentów to także komunikacyjnie trudny rejon placu E. Bojanowskiego, z którego przewidziano wjazd na teren szkoły, oraz z uwagi na problemy z parkowaniem. Wcześniej przewidywano dojazd do placówki od strony autostrady, a istniejący dotąd, od placu, miał być tylko chodnikiem i ewakuacyjną drogą pożarową. Wg obecnego projektu, ma szer. ok. 3,5 m i jest jedynym wjazdem na teren szkoły.
Nadal trwają rozmowy z najbliższymi sąsiadami terenu szkoły – parafią św. Barbary i Zgromadzeniem Sióstr Służebniczek Maryi – na temat znalezienia najlepszych rozwiązań komunikacyjnych.
– Ale starostwo dało Fundacji zgodę na taki dojazd. Może byłby on wystarczający dla domu parafialnego, który oficjalnie budowano, ale niekoniecznie dla regularnie funkcjonującej szkoły?
Fundacja złożyła właśnie w starostwie wniosek o zamienne pozwolenie – na budowę szkoły. To, co planowaliśmy od początku, stało się możliwe teraz, po zmianie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego „Żabikowo-Północ”.
KONFLIKT INTERESÓW?
– Skoro mówimy o miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, to czy nie można było realizować inwestycji „po bożemu”, czyli wg pewnej kolejności – najpierw zmienić miejscowy plan, złożyć papiery na szkołę, a po uzyskaniu zgody – budować. Przy tej inwestycji widać tymczasem potrzebę pośpiechu. To przecież zaledwie jeden sezon różnicy.
Z jednej strony to rzeczywiście tylko jeden sezon, ale patrząc z perspektywy czasu i sytuacji na rynku inwestycyjnym, dużo trudniej byłoby wtedy pozyskać ekipę, uzgodnić ceny itd.
– W projekcie złożonym w starostwie w maju 2016 r. są wyraźne ślady, że dokument został sporządzony na budowę „Społecznej Szkoły Parafialnej im. bł. Edmunda Bojanowskiego”, a pozwolenie wydano (w lutym 2017 r.) na postawienie „Domu parafialnego im. bł. Edmunda Bojanowskiego”. Samoprzylepnymi paskami papieru z nowym nadrukiem: „Dom parafialny” zasłonięto pierwotne pojęcie: „Społeczna Szkoła Parafialna”. W funkcjach obie te instytucje znacznie się przecież różnią? Czy nie można było tego zrobić poprawnie? W Pana przypadku, jako zastępcy burmistrza ds. oświatowych, będącego jednocześnie prezesem Fundacji, która jest inwestorem, ten tryb można rozumieć jako precedens, dający innym możliwości wykorzystania go. Takie niedobre praktyki zdarzały się już w Luboniu, ze strony władz wtedy piętnowane…
Może rzeczywiście można było to zrobić inaczej. Nie do końca byłem zwolennikiem podejścia, by nie opóźniać inwestycji w sytuacji, gdy byliśmy pewni, że prace nad planem miejscowym są daleko zaawansowane i prędzej czy później dokument zostanie przyjęty. Miałem pewne wątpliwości co do tego trybu, stąd jak najszybciej chciałem stan usankcjonować, by było klarowne, że budujemy szkołę katolicką z funkcją domu parafialnego, co od początku zakładaliśmy. Teraz biorę na siebie tę odpowiedzialność. Nie można jednak mówić o jakimś manewrowaniu planem. Poprzednie zapisy pozwalały na funkcję edukacyjną dla tego terenu, choć miała ona charakter uzupełniający w stosunku do sakralnej. Skoro jednak szkoła ma być publiczna, zapis wymagał przekształcenia.
FINANSE
– Fundację „Siewca” powołano (29 stycznia 2014 r.) na potrzeby budowy i prowadzenia szkoły katolickiej. Jak można wyczytać z tablicy informacyjnej, inwestycja wykonywana jest metodą gospodarczą. Na czym ona polega?
Nie ma jednego wykonawcy całej inwestycji. Każdorazowo przez kierownika budowy, do różnych etapów realizacji podnajmowana jest inna ekipa. W założeniu metoda ta jest trudniejsza, ale tańsza. To główny powód, dlaczego została wybrana. Tak to należy rozumieć i taki był cel.
– Skąd, przy z pewnością ogromnych kosztach inwestycji, wpływają środki na jej rzecz?
W tej chwili szkoła jest budowana przez jednego fundatora, lubonianina Tomasza Błaszaka, a to przecież wielomilionowa inwestycja. W skali kraju nie znam drugiego takiego przypadku.
– Jaki będzie jej całkowity koszt?
Mam nadzieję, że zamknie się w kwocie 10 milionów złotych.
– Czy po uruchomieniu nowej publicznej szkoły fundator, który finansuje jej budowę, będzie również utrzymywał placówkę? Jak Fundacja będzie zdobywać środki na funkcjonowanie obiektu?
Założenie od początku było takie, by szkoła była w stanie sama się utrzymać. Obecność fundatora będzie pewnym buforem bezpieczeństwa, bo jak wspomniałem prowadzenie takiej placówki jest trudne, ale na pewno Fundacja „Siewca” stanie się organizacją pożytku publicznego i będziemy prosić rodziców oraz osoby, którym bliska jest jej idea, o przekazywanie 1% podatku należnego państwu. Poza tym otrzymamy dotację oświatową równą wydatkom bieżącym na jednego ucznia w gminie, co w praktyce oznacza, że będzie ona o 20-30% większa, niż kwota subwencji oświatowej.
– Czy parafia uczestniczy we współfinansowaniu?
Udział parafii, poza wsparciem modlitewnym, jest taki, że w imieniu archidiecezji użyczyła na 20 lat grunt pod budowę szkoły (z możliwością przedłużenia tego okresu), w zamian za możliwość korzystania z pomieszczeń placówki dla celów parafialnych. Warunkiem użyczenia było oczywiście zastrzeżenie, że szkoła ma być katolicka.
PRZESTRZEŃ
– Z wcześniejszego materiału w „WL” wynikało, że koncepcja zakładała dalszy rozwój. Zamierzano powiększyć teren, dokupując sąsiednie działki prywatne. Czy coś w tym kierunku zrobiono?
Pomysł, by powiększyć teren szkoły jest nadal aktualny, ale nic na razie nie udało się w tej kwestii zmienić. Szkoła potrzebuje boiska.
– Patrząc na rzut zagospodarowania terenu aż prosi się, by powiększyć obszar o działkę leżącą pomiędzy Zgromadzeniem Sióstr Służebniczek Maryi a ogrodem parafii św. Barbary, czyli o pierwotną posesję lekarza powiatowego, później siedzibę kolejowej przychodni zdrowia. Obecnie teren i zabytkowy budynek znajduje się w rękach osoby fizycznej. Na ile Fundacja jest zainteresowana tym gruntem?
Rozmowy, które prowadziliśmy przed kilkoma laty były jednoznaczne. Właściciel nie chce sprzedać tego terenu.
– A propos boiska. Czy teren sportowy przewidziano tam, gdzie w projekcie „Domu parafialnego” wpisano „miejsce rekreacyjne” – w głębi ogrodu plebanii?
To zbyt wąski obszar na boisko sportowe. Może pełnić jedynie funkcje tzw. boiska szkolnego.
– Szkoła publiczna powinna posiadać boisko sportowe. Wszystkie podstawówki w Luboniu mają takie obiekty.
Nie ma takiego wymogu. Docelowo może uda się pozyskać tereny po stronie północnej, gdzie leżą ogrody prywatne, których właściciele kiedyś wstępnie wyrazili zrozumienie dla idei.
– Zaprojektowano aż 10 wejść do budynku. Które z nich będzie głównym?
To od strony szczytu budynku (zachodniej). (od red. od Sali Bankietowej „Lacerta”.
– Jak po uruchomieniu placówki będzie wyglądała organizacja ruchu na terenie szkoły oraz w jej okolicy?
Trwają intensywne rozmowy na temat rozwiązań komunikacyjnych.
– Projekt przewiduje 56 miejsc parkingowych na terenie Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Maryi od strony ul. Zielonej i dwa bezpośrednio przy budynku.
Liczba miejsc postojowych się zmniejszyła. Siostry też mają potrzebę uregulowania tych funkcji na swoim terenie.
– Mieszkańcy pytają o organizację ruchu w okolicy szkoły.
W tej chwili nie mogę przekazać konkretów, ale najprawdopodobniej komunikacja nie będzie się opierać na ul. Zielonej. Analizujemy z siostrami również inne rozwiązania. Można wykonać wjazd od placu Edmunda Bojanowskiego, a wyjazd w ul. Zieloną. Teoretycznym rozwiązaniem jest wjazd z placu i wyjazd w odwrotnym kierunku, po terenie sióstr. Komunikacja może się też odbywać podobnie, lecz z wyjazdem po działce „doktorówki”. Gdyby udało się wykupić tereny, o których mówiliśmy w kontekście boiska, i dodatkowo o fragment gruntu obok Lacerty, to w rachubę wchodzi jeszcze wyjazd w ulicę Przy Autostradzie.
NA KONIEC
– Co chciałby Pan dodać na temat nowej szkoły?
Uważam, że szkoły katolickie są potrzebne. Gwarantują system wychowania, który w dobie konsumpcjonizmu i dezintegracji młodych ludzi daje im szanse, by w odniesieniu do podstawowych wartości, które wynikają z wiary katolickiej, ale też są uniwersalne, jak miłość, wspólnota czy wiedza, pozwalają młodym dużo łatwiej i w sposób zintegrowany, przy wykorzystaniu ich potencjału, wejść w dorosłość. Głęboko wierzę, że ta szkoła będzie wartością dodaną i uzupełnieniem tego, co oświata w Luboniu oferuje. Z drugiej strony pomoże miastu zmniejszyć liczbę dzieci w niektórych placówkach i pozwoli ograniczyć w nich zmianowość. Taka nowa szkoła to także zysk dla miasta.
– Ostatnie dwa pytania – Czy nie zmieniły się wcześniejsze zamiary i po uruchomieniu szkoły będzie Pan jej dyrektorem?
Tego nie wiem, ale idea jest nadal aktualna.
– Czy będzie Pan chciał być we władzach miasta po wyborach samorządowych jesienią tego roku?
Jeżeli uda się uruchomić szkołę w 2019 r. i zostanę jej dyrektorem, to oczywiście nie będę mógł funkcjonować we władzach Lubonia. Absolutnie nie można tych dwóch funkcji łączyć. Piastując obecne stanowisko (zastępcy burmistrza) mogę być prezesem fundacji i to takiej, która nie prowadzi działalności gospodarczej. Zresztą robię to całkowicie nieodpłatnie.
rozmawiali: Hanna Siatka i Piotr P. Ruszkowski