Problemy generowane przez korkującą się ul. Cmentarną oraz bezkarnych właścicieli firm samochodowych
Wąskie gardło
Mieszkam w okolicach ul. Zielonej. Przez lata patrzę na nasze miasto, ale ostatnie wydarzenia spowodowały, że postanowiłam napisać list.
Codziennie chodzę na spacery ul. Zieloną, Lipową, Poniatowskiego i Cmentarną. Ta ostatnia jest jedną z głównych arterii komunikacyjnych Lubonia. Pomimo że jest wąska, nie ma na niej zakazów parkowania i codzienne tworzą się korki, najgorsze – po południu. Kiedyś byłam świadkiem zdarzenia, gdy z jednej strony stał autobus, a z drugiej ciężarówka. Pojazdy nie mogły się minąć, bo za nimi stały inne auta, a na chodniku stary BMW. Ciężarówka rozpoczęła manewr omijania. Ponieważ przed nią stały inne pojazdy, zatrzymała się, blokując nadjeżdżający z naprzeciwka autobus, który dla odmiany uniemożliwił ominięcie kolejnego auta, stojącego na chodniku. Nie wiem, jak to się skończyło, ale wyglądało to dość zabawnie.
Część kierowców, nie chcąc czekać w korku, skręca w ulicę Graniczną i nieutwardzonymi drogami wjeżdża w ul. Lipową, a potem w Poniatowskiego. Ulica Graniczna jest drogą gruntową, a auta omijające korek, jadą bardzo szybko, więc latem, około godziny 16, przejście tamtędy z wózkiem dziecięcym kończy się tym, że cała odzież nadaje się do prania. Malucha muszę osłaniać, bo na inteligencję kierowców nie ma co liczyć. Przed dwoma laty zostałam „okurzona” przez dwie piękne panny jadące autem straży miejskiej. Zadzwoniłam potem i usłyszałam, że funkcjonariuszkom zostanie zwrócona uwaga. Nie wiem, czy to zrobiono. Mogłabym oczywiście chodzić ul. Cmentarną, ale gdy auta stoją w korku, zapach spalin jest mocno odczuwalny, a poza tym bardzo często wózek nie mieści się na chodniku, bo auta go blokują. Nie wiem, co jest lepsze, kurz czy spaliny. Ja wybieram kurz.
Wracam do tematu głównego. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy dwukrotnie byłam świadkiem, gdy omijające korek auto, skręcające w prawo, w ul. Lipową, niemal rozjechało kobietę z dzieckiem na jezdni. Dlaczego znajdowała się na ulicy? Parking Centrum Medycznego HCP od ul. Lipowej jest tak zaprojektowany, że samochody zastawiają chodnik. Na początku parkingu stoi drzewo. Zatrzymanie auta obok niego powoduje, że przechodzień musi zejść na jezdnię. Kiedyś zapytałam miłego pana, który budował dom przy ul. Lipowej, dlaczego mając tak dużą działkę nie odsunął budynku tak, by móc parkować na własnym podwórku, a nie na chodniku? Dowiedziałam się o kolejnym cudownym absurdzie w naszym mieście. Otóż państwo ci w istocie chcieli wybudować dom w oddaleniu od ulicy, by nie blokować chodnika, ale nie zgodził się na to Urząd Miasta. Chodzi o równą linię zabudowy. To tak cudownie głupie. Zabrakło raptem jednego metra. Owa słynna linia powstała pewnie wiele lat temu, kiedy ci, którzy mieli samochody, jeździli maluchami i syrenkami. Wtedy taka odległość była wystarczająca, ale teraz? Zacytuję wspaniałe podsumowanie naszej rozmowy: Po co urzędnikom inteligencja i rozsądek, skoro mają przepisy.
Powinnam też napisać o chodnikach, ale szkoda miejsca.
Nietykalny
Dalej zajmę się tematem parkowania ciężarówek na ulicach naszego miasta. Na jednym ze spotkań rodzinnych poznałam właściciela firmy transportowej, który ubolewał nad kolejnym obciążeniem przepisami. Otóż, musiał wynająć dodatkowo ponad tysiąc metrów kwadratowych działki na bazę dla swoich ciężarówek. Zmieniły się przepisy, które nakazują, by każdy właściciel firmy transportowej parkował ciężarówki i naczepy na własnej lub wynajętej ziemi – w jednym, konkretnym miejscu. Co mamy w Luboniu? Na ul. Lipowej od lat stoi stara, biała ciężarówka. Zauważyłam, że coraz bardziej zsuwa się na ulicę. Kilka lat temu stała na poboczu, a teraz jedna z opon w całości znajduje się na jezdni. Nikt ciężarówką tą nie jeździ, bo jest przerdzewiała, a na dachu rosną krzaki. Oczywiście od lat blokuje jeden pas. Ten sam właściciel trzyma na podwórku mnóstwo starych ciężarówek. Od dawna rdzewieją, a ziemia na pewno skażona jest płynami. Nikt się tym nie interesuje. Zwróciłam kiedyś uwagę na niemal całkowite zablokowanie chodnika przed skrzyżowaniem z ul. Zieloną. To, co usłyszałam od młodego człowieka, nie nadaje się do powtórzenia. Było, delikatnie mówiąc, nieuprzejme. Wdałam się raz w rozmowę z koleżanką z okolicy. Powiedziała, że już wiele razy problem związany z tymi ciężarówkami zgłaszano Straży Miejskiej i nic to nie dało. Ba, nikt nawet nie zareagował na to, że na podwórku przy ulicy znajdują się wielkie zbiorniki, z których ciężarówki tankują paliwo. Pewnie właściciel ten może sobie na to pozwalać, bo nikt mu nie zabrania. Co się stanie, kiedy taki zbiornik pęknie i paliwo się wyleje? W zależności od dnia, mijając bramę, czuje się ostry zapach. Chodnik jest zalany, to widać. Straż Miejska ponoć „wysyła pisma” do wspomnianego właściciela. Jaki odniosły skutek? Czy ten Pan nie musi posiadać bazy, w której będzie trzymać wszystkie auta? Musi i posiada. Obszedł przepisy, wynajmując przy ul. Granicznej kawałek ogrodzonego terenu. Czy trzyma tam wszystkie swoje ciężarówki? Nie. Panuje tam taki sam bałagan, jak przy jego domach na ul. Lipowej, a ciężarówki parkuje na ul. Granicznej. Stojące tam naczepy mają tego samego właściciela. Jednym słowem, jak to w Polsce. Są głupcy, którzy przestrzegają prawa i cwaniacy, którzy omijają przepisy.
Dlaczego jestem tak zła na tę sytuację? Ponieważ idąc ul. Lipową od Poniatowskiego, zostałam wraz z wnuczką niemal przejechana przez samochód, który ledwie nas minął. Musiałam zejść z chodnika, bo stała na nim ciężarówka.
Myślałam, że kiedy zmienimy władze naszego miasta, to coś drgnie i zniknie choć trochę „kolesiostwa”, ale nie. Nic się nie zmieniło. Nie ma takiej możliwości, by Straż Miejska nie wiedziała o tym wszystkim. Skoro więc wie i nic nie robi, to może oznaczać tylko jedno. Dlatego, kończąc mój przydługi list, uprzejmie informuję, że jako mieszkanka Lubonia mam prawo wymagać, a odpowiednie służby mają obowiązek dbać o prawo, środowisko i porządek. Może więc zlikwidować nieszczęsny twór, jakim jest Straż? Dajmy pieniądze, które na nią przeznaczamy, policji – na dwa dodatkowe etaty dla Lubonia, zatankujmy jej radiowóz. Policjant to policjant. Wzbudza szacunek. Nie to, co ta nieudolna formacja.
Za dawnych czasów była tzw. akcja „Posesja”. Dzielnicowy raz na jakiś czas zaglądał na podwórka i jeśli ktoś miał tam bałagan, to płacił mandat. Policjant, który dzisiaj zajrzałby na dwie posesje wspomnianego właściciela ciężarówek, padłby na zawał. Po prostu brud, chlew i złom. Na dodatek takie ohydne miejsca muszą sąsiadować z coraz ładniejszymi domami.
Jak znam życie, a mając swoje lata i doświadczenie śmiem twierdzić, że znam je dobrze, myślę że mój list zostałby zapomniany i zlekceważony. Dlatego mam rozwiązanie. Poznałam adres dwóch instytucji – Centralnego Biura Antykorupcyjnego – w celu sprawdzenia powiązań pomiędzy Strażą Miejską w Luboniu a właścicielami firm transportowych (nie chodzi tylko o tego jednego, w okolicy ul. Zielonej stoi też wiele smartów). Drugi adres należy do Inspekcji Transportu Drogowego, która powinna wiedzieć o tym, że została nabita w butelkę odnośnie parkingu dla ciężarówek.
Mam nadzieję, że do końca wakacji Urząd Miasta i Straż Miejska uporają się z problemem i zaoszczędzę 10 zł na znaczkach pocztowych. Wiem, że obie, wymienione wyżej instytucje nie potrzebują moich danych. Sprawdzają wszystkie doniesienia. Dlaczego tak zrobię? Ponieważ myślę o swoich wnukach, które, kiedy podrosną, wpadną pod jakieś auto na ul. Zielonej czy Lipowej, bo ktoś uważa, że stoi ponad prawem.
Marianna