Zabawne przejęzyczenie
Komendant Straży Miejskiej mówiąc o wrakach, od lat zalegających i „bezpańskich”, stwierdził, że po jego ostatnich zarządzeniach, samochody zaczęły znikać z ulic Lubonia. Radni przyjęli gromkim śmiechem ten niewątpliwie niezamierzony lapsus. Rzeczywiście mocno na Straży Miejskiej ciąży powszechna podobno opinia, że jest ona niepotrzebna, że nie wykonuje swoich zadań, że miast dawać mieszkańcom poczucie bezpiecznego porządku, jest dla obywateli uciążliwością i kosztem. Oczywiście, strażnicy nie podzielają tej opinii. Z dokumentu przygotowanego przez komendanta, jawi się obraz straży skutecznej i życzliwej. Było dobrze, jest i będzie jeszcze lepiej, można by odnieść wrażenie, że bez straży Luboń byłby o wiele uboższy. Jeśli to, co zaprezentował komendant, było owym zapowiadanym przez burmistrza planem na przyszłość, to nie ma w nim żadnej refleksji nad, krytykowaną przecież, przeszłością. Raczej miałem wrażenie, że ów tekst, to niewygłoszona, z braku czasu, o czym pisałem, laudacja na cześć 25 lat Straży Miejskiej Lubonia, na konferencji naukowej, z tej okazji zorganizowanej. Do tego jeszcze ten nieskrywany żal, że odebrano strażnikom radary, powoduje powątpiewanie w zmiany na lepsze. Twierdzenie, że odebranie fotoradarów jest przyczyną wzrostu wypadków, ma wątpliwą wartość, zwłaszcza, że, także w opinii ustawodawcy, radary stały nie w miejscach groźnych dla bezpieczeństwa, ale tam, gdzie łatwe było wymuszenie przekroczenia, a w konsekwencji możliwość ukarania mandatem. Wiele gmin, zwłaszcza turystycznych, w ten sposób uzupełniało swój budżet. Przed laty, jeden z wiceprezydentów Poznania, powiedział mi z dumą, że straż sama się finansuje. Oto szczyt niezrozumienia jej roli. Na szczęście w Luboniu tak nie myślą, przynajmniej tak sądzę. Jednak wizerunek tej służby może poprawić tylko zmiana filozofii jej istnienia. Gdy tzw. normalny obywatel będzie czuł się bezpiecznie, bo będzie wiedział, że ma w strażniku sojusznika i gdy będzie spokojny, że sam nie stanie się ofiarą demonstracji, kto tu ma władzę, gdy niejako razem będą dbali o porządek, to będzie zrealizowany powód, dla którego straże miejskie powoływano. Chcemy o tym rozmawiać z odpowiedzialnymi w gminie i zgłaszamy potrzebę takiego redakcyjnego spotkania, którego owoce opublikujemy. Na marginesie odnotowuję pytanie Roberta Korcza o tzw. mundurówkę dla strażników: Dlaczego przysługuje co rok? Okazało się, że co dwa lata, ta zewnętrzna, zasadnicza część, a reszta raz na rok. Myślę, że to problem mniejszej wagi. Strażnicy muszą, skoro są, dobrze wyglądać i czuć się. Na to warto wydać publiczne pieniądze. Na marginesie warto odnotować, że postulowany przez radnego Adama Dworaczka monitoring miejski, nie doczeka się projektu uchwały. Burmistrz uznała, że miasta nie stać na takie rozwiązanie, więc uchwalanie programu bez możliwości jego realizacji, byłoby jej zdaniem błędne. Ponadto dodała, że raport NIK nie wskazuje, że tam, gdzie jest monitoring, jest bezpieczniej. Skuteczniejsze są natomiast: lepsze oświetlenie, nowa infrastruktura, zagospodarowanie terenu. Trudno odmówić racji. Być może zbyt dużą wagę przywiązuje się do powszechnej inwigilacji, odbierającej dużą część prywatności, jako antidotum na wszelkie, otaczające nas lub wyimaginowane zło.
Z rodzinami jest dobrze?
Wspieranie rodziny jest zadaniem każdego cywilizowanego państwa. W krajach Zachodu, do którego dążymy od lat, programy pomocowe, prorodzinne, przekraczają nasze wielokrotnie, nie tylko kwotowo, ale też sprawnościowo. Są też oczywiście lepiej kontrolowane, przez co skuteczniejsze. „Program wspierania Rodziny”, przygotowany przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej (MOPS), jest więc potrzebny i powinien budzić zainteresowanie radnych. Czy wzbudził? Nie wiem. Podobno komisje nim się interesowały. Zwłaszcza Komisja Sfery Społecznej, której przewodnicząca, Dorota Franek, jest współautorką dokumentu. Program referowała Katarzyna Andrzejczak i modnie posługiwała się wyświetlanym obrazem z komputera, na którym były kolejne strony dokumentu, tyle, że nie czytane w całości, a wzmiankowane. Wprawdzie radni mają w swojej poczcie elektronicznej cały dokument, czy jednak sięgają do niego, nie wiemy. Opracowanie zgodne ze schematem dziś obowiązującym dla takich publikacji, zawiera, z grubsza biorąc, kilka podstawowych i dość oczywistych części. W nich dane statystyczne dotyczące rodzin, ogólnikowe nazwanie przyczyn trudności i sposobów zapobiegania, oraz nadzieję, że program przyniesie zakładane pozytywne skutki. Żadnej analizy przykładów wziętych z życia, konkretnych rodzinnych kłopotów, na przykład przyczyn ubóstwa i sposobów walczenia z nim, a także zapobiegania nowym przypadkom tego niepokojącego zjawiska. Brak wskazania przyczyn środowiskowych takich negatywnych zjawisk, powodów dla których rodziny stają się dysfunkcyjne. Analizy skuteczności dotychczasowych działań zapobiegawczych i naprawczych. Tabele danych, zakładamy, że prawdziwych, pokazujących pewne trwałe tendencje, pozostają także bez interpretacji. Przy niepowodzeniach realizacji poprzednich programów (skoro sytuacja nie zmieniła się radykalnie) i wątpliwych nadziejach na przyszłość, brak jest powodów do wiary, że będzie lepiej. Co jest przyczyną takiego obrazu rzeczywistości rodziny w potrzebie? Czy brak pieniędzy w budżecie, czy nieproporcjonalność ich wobec potrzeb nakładów na ten cel? A może małe zainteresowanie odpowiedzialnych urzędników i zbyt mała liczba wykwalifikowanych pracowników, niewystarczające ich uprawnienia, kompetencje itd.? Posłużę się przykładem. Jak można planować, że więcej dzieci wróci do rodzin biologicznych, nie podając, co wpłynie na tę niewątpliwie miłą sercu nadzieję? Czy rodzice tych dzieci będą więcej zarabiali? Gdzie i dlaczego? Czy przestaną pić, popełniać przestępstwa? Co na takie zachowanie wpłynie? Czy poprawią się ich warunki mieszkaniowe? Dlaczego nie mogły poprawić się wcześniej? Czy może zmądrzeli, stali się lepsi, zdobyli zawód, zmienili swój stosunek do najbliższych, zrozumieli swoje błędy i uznali ciążące na nich zobowiązania? Kto i w jaki sposób im w tym pomógł? Z tego wypływają kolejne pytania. Na przykład, ilu dzieciom damy stypendia, jak wysokie, na co to wystarczy, jaki procent potrzeb zostanie z nich zaspokojony, wobec ilu potrzebujących? Pytań mógłbym mnożyć bez końca. Bez odpowiedzi na nie, każdy dokument będzie tylko obowiązkowym i schematycznym odfajkowaniem sprawy o niezwykłej wadze. Od takich zaklęć nie robi się lepiej. Wprawdzie pierwszym zadaniem, jakie sobie stawia MOPS jest diagnoza sytuacji rodzin. To rodzi jednak pytanie, co MOPS robił w poprzednich latach, skoro nie ma tej diagnozy. Nie sądzę, by zbawienny wpływ na poprawę sytuacji rodzin miało wpisanie tych samych, co w latach poprzednich, sposobów działania, które okazały się nieskuteczne. A już na pewno nic nie zmieni powołanie Centrum Przyjaznego Rodzinie. Bez głębokiej analizy przyczyn zła i rzetelnej ich prezentacji, możliwości zmagania się z nim, powołanie centrum nie poprawi. Już słyszę głosy, że przecież w kolejnych punktach (a zadania zebrano w siedmiu), to wszystko, o co pytam, jest powiedziane. A ja uważam, że nie jest, bo nie ma opisu sytuacji, z którymi MOPS ma do czynienia i sposobów przeciwdziałania, które zawierałby przekonanie, że ta wiedza jest głęboka, i że są możliwości wprowadzenia płynących z niej działań naprawczych, także zapobiegawczych. Po owocach ich poznacie. Trzeba zatem śledzić na co dzień pracę MOPS-u, któremu, mimo słów krytyki, życzę jak najlepiej.
Katarzyna Andrzejczak z MOPS-u referuje program wspierania rodzin fot. Jerzy Nowacki
Paweł Dybczyński – komendant Straży Miejskiej, o pożytkach płynących dla Lubonia z podległej mu służby fot. Jerzy Nowacki
Dla obcych ceny jak „w Ritzu”
Co tu komentować, podwyżka jak wszędzie, choć ta ma też swój wymiar ponadziemski. Ceny na cmentarzu komunalnym przy ul. Armii Poznań wzrosły, bo dawno nie wzrastały, a wszystko drożeje. Celem podwyżki było także stworzenie cen zaporowych dla mieszkańców spoza Lubonia, na przykład z Poznania, których kusiła niska cena i niewielka odległość, w porównaniu z poznańskimi cmentarzami. A więc teraz łatwiej będzie skorzystać z usług miejscowym, choć, oczywiście, niech żyją jak najdłużej! I tak, płata za udostępnienie miejsca pochówku w grobie ziemnym na 20 lat dla mieszkańców Lubonia wynosi 160 zł za miejsce pochówku jednoosobowe. Dwuosobowe kosztuje 265 zł, trzyosobowe 340 zł, czteroosobowe 490 zł, urnowe 1-osobowe 100 zł, urnowe 2-osobowe 150 zł, urnowe 3-osobowe 200 zł, a urnowe 4-osobowe 250 zł. Dla mieszkających poza Luboniem opłata wynosi aż 500% stawki. Miejsce pochówku w grobie murowanym to: 1 700 zł za jednoosobowe, 2 500 zł za dwuosobowe, 4 300 zł za trzyosobowe, 5 700 zł za czteroosobowe. Rezerwacja miejsca kosztuje 200 zł za 10 lat. Szczegółowy cennik zamieszczono w uchwale.
Tereny po WPPZ
Odrzucono uwagi wniesione do projektu Miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego „Tereny po WPPZ” – etap I przez Grupę-River, ponieważ projekt wyłożono do publicznego wglądu wyłącznie w zakresie zmian wynikających z Rozstrzygnięcia Nadzorczego Wojewody Wielkopolskiego. To oznaczało tyle, że nie było już żadnych przeszkód do uchwalenia całego miejscowego planu. Tak też postanowili radni w głosowaniu.
Szersza rura
Wreszcie być może koniec kłopotów z odwodnieniem tej części miasta. Budowa kanalizacji magistralnej na ul. Dworcowej powinna być rozwiązaniem problemu. Nowa rura, prawie dwukrotnie szersza (nie 900 a 1500 Ø średnicy), ma umożliwić zebranie wód deszczowych nie tylko z tej drogi. Prace projektowe trwają, ale trudno określić ich koniec, w związku ze stykiem inwestycji z planami PKP.
Radni z zainteresowaniem studiują najdłuższy na stole RML, plan budowy rury pod Dworcową fot. Jerzy Nowacki
Czy Bielawski się upierał?
Radny wrócił do toczącej się, także w „WL”, polemiki między nim a Komisją Organizacyjno-Prawną RML. Tym razem skupił się na nieprawdziwym stwierdzeniu w oświadczeniu Komisji o sposobie protokołowania jej obrad. Radny dowodził, że protokoły nie są regulaminowe i nie zawierają wymaganych skrótów z wypowiedzi radnych. Komisja jednak nie przyznała się do swojego błędu i zarzuciła radnemu mijanie się z prawdą. Radny w swoim oświadczeniu wskazał paragrafy z regulaminu Rady, których nie przestrzegano w owych protokołach. Wyraził nadzieję, że ten ciągnący się już zbyt długo spór nie będzie miał wpływu na dalszą współpracę Komisji i radnego. Podzielamy tę nadzieję.
Radny Jakub Bielawski broni dobrego imienia fot. Jerzy Nowacki
Dom Włodarza
W myśleniu o przyszłości historycznego miejsca, przeważa koncepcja utrzymania starej architektury z nowymi elementami, tak by uzyskać możliwość połączenia w niej wszystkich funkcji premiowanych w konkursach na środki umożliwiające podjęcie inwestycji. Integracyjną kulturotwórczą, chroniącą dziedzictwo. Ponieważ przystąpienie do konkursu wymaga pozwolenia na budowę, podpisano umowę z architektami na wykonanie projektu w oparciu o podjętą współpracę z Politechniką Poznańską i wypracowanych koncepcji.
Po wizycie w Austrii
Radny Krzyżostaniak zapytał, czy wyjazd służbowy Burmistrz Machalskiej do Austrii zaowocuje nowymi kontaktami partnerskimi. W odpowiedzi usłyszał, że dziś, po pierwszej wizycie, jest za wcześnie na takie deklaracje.
Prywatny lepiej zarządzany?
Radny Andrzej Okupniak nawiązał do obietnic inwestycyjnych firmy „Aquanet” na terenie Lubonia, z których spółka nie wywiązała się. W odpowiedzi usłyszał, że spółka najprawdopodobniej zostanie sprzedana i ma ambicje wejścia na giełdę. To nie jest dobra wiadomość dla Lubonia, którego potrzeby inwestycyjne wodno-kanalizacyjne są bardzo duże. Zdaniem burmistrz Machalskiej inwestor, który kupi akcje zbywane przez Poznań, będzie zainteresowany zyskiem, a nie inwestowaniem w gminach pozapoznańskich. Poznań chce uzależnić likwidację tzw. „białych plam” od ilości sprzedawanej wody. Taka zasada dyskryminuje te tereny w Luboniu, które mają bardzo małą sprzedawalność, także z powodu braku inwestycji. A więc „kwadratura koła”. Bardziej, niż tak potrzebnych inwestycji, można spodziewać się kolejnych podwyżek cen usług Aquanetu. Burmistrz Michał Popławski dodał, że miasto monituje stale w Aquanet w sprawie opóźnień w realizacji zaplanowanych inwestycji i nie potrafi wyjaśnić przyczyn niewywiązywania się spółki ze składanych obietnic. Wodociągi i kanalizacja w Luboniu mogą paść ofiarą ambicji Poznania zbudowania tramwaju do Naramowic.
A jednak dokumenty
W zeszłym miesiącu („WL” 7-2016, s. 19) pisałem, że słusznie w regulaminie odbioru śmieci nie wymaga się przy zamówieniu usługi dokumentów potwierdzających tytuł do nieruchomości, bowiem wystarczy samo oświadczenie obywatela. Taką zasadę potwierdził na sesji burmistrz Popławski. A tu klops. Radny Bielawski wypróbował tej rewolucyjnej zmiany w myśleniu na sobie, i co? Nie załatwił nic, więc postanowił skonsultować sprawę u Burmistrza. I tu niespodzianka, Michał Popławski oświadczył, że na sesji się pomylił. Wracamy więc do konieczności przedstawienia dokumentów poświadczających własność lub inne władanie nieruchomością. Smutne, bo myślałem, że już jest nowocześniej. Jakie są powody takiej decyzji? Może ktoś uzasadni, bo na przykład w Lesznie takie dokumenty nie są wymagane. Wystarczy zaznaczenie odpowiedniej kratki we wniosku.
Absurd z biletem senioralnym
Korzystne rozwiązania dla seniorów (65+) w Poznaniu nie będą mogły być dostępne w gminach ościennych z przyczyn finansowych. Poznań chciał namówić gminy do przystąpienia do tego programu, ale nie za darmo. Luboń musiałby wydać na ten cel dodatkowo 100 tysięcy zł, choć z wyliczeń wynika, że w pewnym sensie finansuje tę ulgę dla mieszkańców Poznania, przyczyniając się do zysków z transportu publicznego w aglomeracji, z którego program jest finansowany. Zażądano też przemalowania wszystkich pojazdów na jeden kolor. Poznań jako największy gracz stawia warunki niemożliwe do spełnienia. Musimy więc zmartwić naszą czytelniczkę, która pytała o przyczyny nieobejmowania Lubonia przez poznański bilet senioralny, że rozwiązania leżą po stronie „silniejszego”.
Obserwator Luboński
Przedstawiciele mieszkańców na sesji RML fot. Jerzy Nowacki