Marlena Kloska, młoda, ładna, wykształcona. Ma 25 lat. Od dziecka mieszka w Luboniu. Tu skończyła Szkołę Podstawową nr 1 i Gimnazjum nr 2. Zawsze lubiła podróżować. Zainspirowała ją historia wypraw Anny Czerwińskiej. Wspina się od sześciu lat, a przez ostatnie dwa intensywnie. Jest członkiem Akademickiego Klubu Górskiego „Halny” Poznań. Ćwiczyła w Poznaniu techniki wspinaczkowe na ścianach, odbyła szkolenie zimowe. To bardzo ważne przy wspinaczce na lodowiec, z licznymi szczelinami, jakim jest Kazbek – jeden z najwyższych szczytów Kaukazu na granicy Gruzji z Rosją o wysokości 5033,8 m n.p.m.
Przygotowywali się solidnie, bo wejście na pięciotysięcznik, to nie przelewki. Cała wyprawa 4-osobowej grupy (3 mężczyzn i lubonianka) trwała 5 dni, wejście i zejście. Pierwszy nocleg mieli na wysokości 3100 m. Już tam przeżyli objawy choroby wysokogórskiej i wielką, przerażająca burzę. Następnego dnia widzieli innych wspinaczy, którym burza przerwała dalszą wyprawę. Oni byli świadkami śmiertelnego porażenia piorunem. Przegrali walkę z żywiołem. To bolesne poczucie niespełnienia.
Wyprawa jest bardzo niebezpieczna. Wspinacze pomagają sobie nawzajem, bo w Gruzji nie ma takiej organizacji jak GOPR. Kolejny etap to stacja meteorologiczna. Trochę lęku. Musi wygrać przekonanie, że im się powiedzie. Wie, że to niebezpieczne, ale potrzeba przezwyciężenia siebie jest silniejsza. Na takich wysokościach każdemu może przydarzyć się choroba wysokogórska. Ją też dopadła. Resztą sił, przy mobilizacji grupy, weszła ostatnie metry. Myślała nawet, że już tam zostanie. Przeżyła dramatyczne chwile. Na szczycie wróciły jej siły, może to adrenalina, jaką daje sukces. Mówi, że ciągnie ją w góry, które dają w zamian ucieczkę od cywilizacji i codziennej gonitwy. Tam dopiero czuje się, jak niewiele potrzeba człowiekowi do szczęścia. Dlatego po sesjach na studiach, uciekała w góry. Ukończyła inżynierię bezpieczeństwa, nie górskiego oczywiście, raczej pracowniczego. Myślenie o bezpieczeństwie jest przydatne wszędzie. Żeby przeżyć tak ekstremalną przygodę, potrzebny jest, jej zdaniem, optymizm, wiara, że się uda, ale przede wszystkim rzetelna ocena własnych możliwości. Bo każde góry są niebezpieczne. Marlena nie powiedziała rodzicom o wszystkich zagrożeniach na Kazbeku. Dopiero po powrocie.
Czy wybierze się na kolejną wyprawę? Może następny będzie dach Europy, Mont Blanc. Kiedy? Jeszcze nie wie. Na razie czuje się górsko spełniona. Podchodzi z rozsądkiem do dalszych planów. Życzymy sukcesów i bezpiecznych wspinaczek.
JN