Na przykładzie domu komunalnego przy ul. Armii Poznań 111, którego problemy przedstawiliśmy w ub. miesiącu na str. 26, a także wcześniejszych naszych publikacji, można zaobserwować zjawisko wieloletnich zaniedbań w substancji mieszkaniowej miasta. Brakuje gospodarskiego spojrzenia oraz dbałości o czasami zupełnie drobne potrzeby tych budynków, co w znacznym stopniu poprawiłoby też warunki bytowe ich lokatorów oraz powstrzymało procesy degradacji majątku miejskiego.
Opinie
W domu komunalnym przy ul. Armii Poznań 111 podczas mrozów zamarzają rury z wodą. Wewnątrz, z uwagi na złą izolację cieplną, jest zimno, pomieszczeń nie sposób ogrzać. Mieszkańcy utyskują na skandaliczny stan techniczny murów, okien i drzwi, którymi od lat nikt się nie interesuje. Nasza lustracja potwierdza ten stan.
Zarządzające budynkami komunalnymi w Luboniu Biuro Majątku Komunalnego (BMK) natomiast skarży się na brak kultury i dyscypliny ze strony lokatorów i ich niedbałość o mienie społeczne (niszczenie, niezamykanie drzwi wejściowych i okien, marnotrawstwo wody itp.).
Jak w kominie
Żeby uzmysłowić czytelnikom jeden z problemów – wyziębianie – przedstawiamy, m.in. za pomocą zdjęć, stan drzwi wejściowych budynku i okna klatki schodowej na piętrze.
Na parterze pokazujemy nieszczelności drzwi wejściowych do budynku. Kiedy są zamknięte, widać przedostające się pomiędzy futryną a skrzydłami (kilkucentymetrowymi szczelinami) światło. Gdyby zliczyć powierzchnię wszystkich szczelin, okazałoby się, że mamy do czynienia z niemałą „dziurą”.
Na piętrze u wylotu klatki schodowej znajduje się okno doświetlające, w którym obserwujemy m.in. brak uszczelnień szyb, osunięte z ramek szyby oraz niekompletną i odstającą od futryny ramę okienną. To powody kolejnych nieszczelności. I sumując, podobnie jak w przypadku drzwi powierzchnię szczelin, przez które hula powietrze, mielibyśmy podobną „dziurę”.
Nieszczelności przy tych dwóch elementach domu: oknie na piętrze oraz drzwiach wejściowych u dołu, wymuszają ciągły grawitacyjny obieg powietrza (cug) jak w kominie, a więc w konsekwencji wyziębianie wnętrza.
Niewiele potrzeba
Tymczasem, wchodząc w szczegóły, tak niewiele trzeba, by temu zaradzić. Dla skutecznego uszczelnienia drzwi wystarczyłoby np. kilka metrów listewki przybitej do drewnianej futryny z dopasowaniem do nierówności skrzydeł drzwiowych oraz przyklejenie do niej (i nie tylko) – uszczelki. Koszt materiałów to kilkadziesiąt złotych (30-50 zł), robocizny z górą 2 godziny dla 1 osoby.
Podobnie można postąpić z oknem na piętrze, które teraz mieszkańcy prowizorycznie sami zatykają byle czym (kartony, szmaty itp.), bo nikt zajmujący się majątkiem komunalnym tego nie chce ruszyć.
Dla dobrego uszczelnienia tego miejsca też niewiele trzeba. Światła i tak okno nie daje, bo od lat jest zastawione. Tu wystarczyłoby np. kilka metrów łaty lub deski przybitej od wewnątrz do drewnianej konstrukcji świetlika dachu oraz np. dwóch kawałków płyty wiórowej odpornej – tzw. OSB (przyciętych na wymiar gratis w prawie każdym sklepie), a między nimi rozprężna wełna mineralna grubości powiedzmy 15 cm (ok. 8 zł/m2). Koszt materiałów dużo poniżej 100 zł robocizny, podobnie jak przy drzwiach z górą 2 godziny. Tylko trzeba chcieć!
Kupno i osadzenie nowego okna oraz drzwi to kilkutysięczna inwestycja, która w starym, nadającym się już teraz jedynie do kapitalnego remontu domku, byłaby na razie niezasadna.
Refleksja – marzenie
Dawno, dawno temu, przed prawie 25 laty, gdy ze skomunalizowanego KPRI (Komunalnego Przedsiębiorstwa Robót Inżynieryjnych) tworzono w Luboniu spółki miejskie „Kom-Lub” i „Translub” powstała też trzecia „Perkom”. Dwie pierwsze, po trudnych początkach organizacyjnych, z powodzeniem funkcjonują do dzisiaj. Zadaniem tej trzeciej, która w większości przejęła ciężki sprzęt budowlany po KPRI (koparki, samochody, dźwigi itd.), miało być budowanie głównie kanalizacji i dróg w Luboniu. Lecz jak się po niedługim czasie okazało, sprzęt stał się niesprawny i wymagał gruntownych remontów, na które miasto nie miało pieniędzy, a stara (z poprzedniej epoki) struktura zarządzania nie wytrzymywała rynkowych zasad i konkurencji. Nieopłacalną więc spółkę rozwiązano. Od zawsze zadawałem sobie pytanie, jak może być nieopłacalnym posiadanie firmy do zadań, których w naszym mieście jest ogrom do wykonania. W latach 90. oprócz osiedla Lubonianka, reszta, czyli ok. 90% powierzchni wymagało budowy kanalizacji sanitarnej, a około 60% ulic czekało na utwardzenie i kanalizę burzową. Rzeczywistość czasów przekształceń udowodniła, że w Polsce, w rękach publicznych, prawie nic się nie opłaca. Dlaczego o tym mówię, bo przy tej samorządowej spółce miała być też brygada, niewielka 3-4 osobowa, składająca się z fachowców (złotych rączek), np.: budowlańca, instalatora, elektryka czy malarza. Taka ekipa utrzymywać miała w odpowiednim stanie technicznym majątek miejski (oprócz domów komunalnych, szkoły, przedszkola, urzędy, boiska, zabytki, ……………. itd.). Dziś po ponad 20 latach gospodarskiej troski, substancja miasta nie kurczyłaby się i degradowała, a mogłaby wręcz wyglądać wzorcowo. Przy odpowiednim podejściu byłoby dużo taniej i lepiej, niż jest. Nie dochodziłby np. do absurdalnych sytuacji ujawnionych dzięki mieszkańcom przez prasę, że w jednym domu komunalnym wywozi się kilkakrotnie więcej szamba niż zużywa wody , w innym lejąca się nie wiadomo jak długo i gdzie woda wielokrotnie przewyższa koszty szamba. A na dodatek na wszystko jest odpowiedź. Kto ma własny domek i trochę smykałki technicznej, wie, ile można zrobić oraz zaoszczędzić, działając sposobem gospodarczym, do tego rozważnie i systematycznie. Nie reagować dopiero, gdy się wali czy pali.
PPR
Opublikowano „Wieści Lubońskie” kwiecień 2014